Zagadnienie historiografii pamięci

Każdy bowiem jest historykiem własnego życia.

                    Kategoria pamięci i historiografia dziejów najnowszych „niedawna przeszłość” – pojęta jako przeszłość bezpośrednio „przyległa do teraźniejszości’ czyli ten aspekt teraźniejszości, który właśnie odchodzi w przeszłość, ale jeszcze nią nie jest – stanowi cel dociekań historiologicznych – Hayden White.

Wybitny izraelsko-niemiecki historyk  Dan Diner stwierdza, że w historiografii współczesnej dokonuje się zmiana paradygmatu, której istotą jest skoncentrowanie się na  „pamięci’, w odróżnieniu od XIX-wiecznej historiografii skoncentrowanej na „państwie” i historiografii dwudziestowiecznej skoncentrowanej w dużej części na „społeczeństwie”. [1] Konstatacje Dinera dotyczą w istocie nie tyle przedmiotu zainteresowań historiografii, której dzisiejsze bogactwo wykluczałoby tak jednostronne stwierdzenie, co sposobu rozumienia nauk historycznych. Chodzi nie tylko o przesunięcie uwagi ze „społeczeństwa” na „pamięć”, ale na głębokie zmiany w dziedzinie teorii historii. [2]

Owa  zmiana paradygmatu zasadza się na skierowaniu  zainteresowania na to, w jaki sposób przeszłość jest zapamiętywana, a nie tylko  tradycyjne podejście  jak sprawy się rzeczywiście miały [3].  Parafrazując Stanisława Ossowskiego można powiedzieć, że wielu historyków czasów najnowszych interesuje nie tyle sama przeszłość, co  społeczny obraz przeszłości w świadomości jednostek. Kategorią, która definiować i opisywać ma ów proces społecznego zapamiętywania jest właśnie termin „pamięć”, które zakres znaczeniowy we współczesnej historiografii odbiega od potocznego czy tradycyjnego użycia tego słowa. Gdy średniowieczny kronikarz pisał  przejdźmy do głoszenia tych spraw, które utrwaliła wierna pamięć,[4] z pewnością nie myślał o tej samej „pamięci”, jaką definiuje Jan  Assmann, dzięki któremu w dużym stopniu kategoria „pamięci” znalazła się w powszechnym naukowym obiegu na nowy sposób.  Książka Assmann   poświęcona pamięci kulturowej [5] odgrywa dziś w wielu debatach, zwłaszcza poświęconych  teorii historii, podobną  sygnalizującą pewien przełom rolę, jak niegdyś w latach siedemdziesiątych praca Haydena White’a „Metahistoria”, dająca początek „lingwistycznemu zwrotowi”.

Assmann, odwoływał się do klasycznej pracy z lat dwudziestych   francuskiego socjologa i ucznia Emila Durheima  Maurice’a Halbwachsa, który kategorię ‘pamięci społecznej’ wprowadził do naukowego obiegu. Assmann poczynił jednak istotne  rozróżnienie ‘pamięci społecznej’ na  ‘pamięć komunikatywną’ (w uproszczeniu dotyczącą teraźniejszości) oraz  ‘kulturową’ (w uproszczeniu dotyczącą czasów dawniejszych). Ponadto dla Halbwachsa, który pozostawał pod wpływem pozytywizmu,   tam gdzie kończyła się ‘pamięć społeczna’ zaczynała się  wiedza historyczna. Według Assmann, piszącego w atmosferze innej epoki,  produktem ewolucji ‘pamięci komunikatywnej’ staje się ‘pamięć kulturowa’, która od wiedzy historycznej jest czymś odrębnym.

‘Pamięć’ Assmanna to społeczny proces, w którym obraz przeszłości przeobraża się i nieustannie zmienia. ‘Pamięć komunikatywna’ zdaje się być w tym procesie w pewnym sensie pierwsza i pierwotna.

pamięć komunikatywna obejmuje wspomnienia, odnoszące się do żywej przeszłości [6], a więc takie które człowiek dzieli ze współczesnymi. Przykład typowy to pamięć pokoleniowa. Pamięć komunikatywna narasta w grupie historycznie; powstaje i odchodzi z jego nosicielami [7]

To co zapamiętane więc jest teraźniejszością oddalającą się w czasie. Początek pamięci to pierwszy moment, w którym to co wspominane traktowane jest już jako przeszłe,  i jako przeszłe zaczyna być opowiadane. Dlatego trafne wydaje się stwierdzenie badacza  z pokrewnego Assmannowi nurtu, że:

najważniejszym medium pamięci komunikatywnej jest rozmowa. Pamięć ta żyje dzięki i w ciągłym procesie  wymiany i komunikacji. Tak długo jak dana grupa ma wspólne doświadczenia i wciąż omawia je z różnej perspektywy, tak długo funkcjonuje pamięć komunikatywna. [8]

Jeszcze inaczej mówiąc ‘pamięć komunikatywna’ to pamięć bezpośrednich świadków wydarzeń, tych którzy o nich opowiadają. ‘Pamięć komunikatywna’ to pamięć o czasie przeszłym przeżytym przez osoby wciąż obecne i aktywne w społeczeństwie, o życiu własnym i zbiorowości, o tym co widzieli i przeżywali, ale także tych, który takie wspomnienia znają z pierwszej ręki, a więc także pokolenia dzieci i wnuków. [9]

Pamięć komunikatywna zmieniania  się,  co jest istotą rozważań Assmanna, w pamięć kulturową. ‘Pamięć komunikatywna’ – pisze Assmann – powstaje i odchodzi z jej nosicielami. O ile pamięć komunikacyjna  ma płynny, niestały, efemeryczny  charakter, to wyróżniona druga odmiana „pamięci społecznej’ – ‘pamięć kulturowa’  jest w pewnym stopniu pamięcią zastygniętą. [10] Czas, o którym mówi nie posiada już świadków, zachowywany jest jedynie w wytworach kultury, nie może być niczyim wspomnieniem. Pamięć kulturowa to pamięć o czasie zaprzeszłym, znanym jedynie z przekazu kulturowego. Pamięć kulturowa  to pamięć o czasie poza horyzontem żyjących pokoleń. Assmann definiuje ją w następujący sposób:

Jej sednem jest zinstytucjonalizowana mnemotechnika. Pamięć kulturowa orientuje się według stałych punktów w przeszłości (…) przeszłość zastyga tu w postaci figur symbolicznych, do których przywiera pamięć (…) Pamięć kulturowa rejestruje nie faktyczną, ale wspominaną historię. [11]

Współczesność i jej czas przeszły, lecz wciąż obecny w pamięci ludzi żyjących, nieustannie zmienia się w czas zaprzeszły, społeczna pamięć żyjących w pamięć kulturową, dostępną jedynie poprzez wytwory kultury.

‘Pamięć komunikatywna’ nieustannie staje więc w pewnym trudnym do wyznaczenia lecz nieuchronnym momencie pamięcią kulturową.  Jest to płynna i wciąż przesuwająca się w przeszłość granica związana ze zmianą pokoleń i odchodzeniem ostatniego pokoleniami, które było świadkiem jakiś historycznych  wydarzeń. Nazwano ją obrazowo „przesuwającą się luką” („floating gap“) [12], przeskokiem między czasem pamiętanym jeszcze przez żyjących a owym czasem zaprzeszłym, dostępnym w zupełnie inny sposób, ponieważ  nie jest on wspomnieniem żadnego żyjącego świadka.  Ów przeskok dokonuje się po 70-80 lat po czasie wydarzeń będących przedmiotem ‘pamięci komunikatywnej’, która właśnie po tym okresie staje się staje się pamięcią kulturową. Między jednak owym  zaczątkiem  pamięci komunikatywnej a odejściem jej nosicieli, a więc jej kresem mija sporo czasu. Zasadne jest więc pytanie, jakim zmianom i ewolucji podlega ‘pamięć komunikatywna’ w tym okresie, co się z nią w tym czasie dzieje. Assmann interesowało przede wszystkim samo przejście od pamięci komunikatywnej do kulturowej. Jako badacz starożytności konstatował, że ma do czynienia z innym przedmiotem badawczym niż badacz czasów najnowszych i to jest, jak się wydaje, istota jego „odkrycia’. Samej pamięci komunikatywnej, jako historyk starożytności, poświęcił mniej uwagi.  Z punktu widzenia historyka dziejów najnowszych ‘pamięć komunikacyjna’ wydaje się mieć jednak mieć bez porównania większe znaczenie.  Proces społeczny, który ją kształtuje winien być w centrum jego uwagi.

Historyk dziejów najnowszych, jako badacz pamięci,  jest w sytuacji do pewnego stopnia niemal dokładnie odwrotnej od historyka starożytności, któremu dostępna jest przede wszystkim pamięć kulturowa. Historykowi najnowszych dziejów dostępna jest jedynie  współczesna mu, posługując się definicją Assamanna, ‘pamięć komunikacyjna’.  Obserwuje on ewolucję tej pamięci, ale  pamięć kulturowa o czasie, który bada,  nie jest jeszcze ukształtowana. Nie wie, jaka stanie się w przyszłości pamięć kulturowa o czasie mu współczesnym, w którym żyje, choć może dostrzegać jej pierwsze kontury w zarysie pamięci komunikatywnej. Ta sytuacja wymaga nieco szerszego rozważenia.

‘Pamięć komunikatywna’, jeśli trzymać się określeniom Assmann o jej bezpośrednim, żywym odniesieniu do przeszłości,  wyrasta przede wszystkim z doświadczenia jednostek, kryje się w pamięci poniekąd prywatnej. W nieuchronny jednak sposób podporządkowuje się szerszemu postrzeganiu zdarzeń historycznych. Pamięć jednostki, jako pamięć czasu historycznego, rodzi się  w bezpośrednim zderzeniu z wydarzeniami własnej biografii, i jest w swojej elementarnej i pierwotnej warstwie oderwanymi obrazami. Jest poszarpana i epizodyczna. Żołnierz, który uczestniczył w bitwie zapamiętuje okopy, krzyk oficera przed atakiem, noc podczas przemarszu, moment odniesienia rany. Pamięć nie może jednak przetrwać jedynie w tym stanie. To, jak się wydaje, miał na myśli Maurice Halbwachs mówiąc o społecznych ramach pamięci. Epizody o bitwie wchodzą w skład  biografii, która jest już  ciągiem zdarzeń, związanych chronologią. Epizodyczność podporządkowana zostaje fabule. Żołnierz opowiada, w jakiej bitwy uczestniczył, wie jaka to była kampania i wojna,  czyni się uczestnikiem zdarzeń, w którym uczestniczyli też inni i którzy tak jak i on o nich opowiadają. Dlatego pamięć komunikatywna od samego początku wpisuje się w szerszy kontekst społecznej pamięci.

‘Pamięć komunikatywna’, tak jak definiuje ją Assmann,  coraz bardziej nasiąka tym społecznym kontekstem i ma też coraz bardziej trwały charakter. Staje się nie tylko historią mówioną i opowiadaną, ale historią w pewien sposób uporządkowaną,  zapisywaną i systematycznie utrwalaną w najrozmaitszy sposób. Nie do końca więc można się zgodzić, gdy stwierdza się, tak jak Aleida Assmann, że:

Najistotniejsza różnica między komunikatywną a kolektywną [kulturową] pamięcią polega na tym, że wspomnienie w pamięci komunikatywnej jest krótkotrwałe i po pewnym czasie zaciera się. Jest efemeryczna. W przeciwieństwie do tego pamięć kolektywna [kulturowa] jest stabilniejsza i przechowywana dłużej. [13]

‘Pamięć komunikatywna’ w wielu punktach przestaje jednak  być  efemeryczna. Gdy Jan Assmann pisze o wspomnieniu wspomagającym, stwierdzając że:

posługuje się stabilnym upostaciowaniem o językowym i niejęzykowym charakterze: w postaci rytuałów, tańca, wzorców, ubrań, biżuterii, tatuażu, tropów, stygmatów, krajobrazów oraz systemów znaków wszelkiego rodzaju, które dzięki ich mnemotechnicznej (podtrzymującej wspomnienie i tożsamość) funkcji wolno podporządkować nadrzędnemu pojęciu „memoria”. [14]

trudno okreslić, czy ma się do czynienia ze przejawami definiowanej przez niego pamięci komunikatywnej czy kulturowej. Stwierdzenie, że  „najważniejszym medium pamięci komunikatywnej jest rozmowa” nie wydaje się w pełni uzasadnione, jeśli jednocześnie chce się ją zdefiniować mówiąc, że „narasta w grupie historycznej, powstaje znika z jej nosicielami”. Odcinek kilkudziesięciu lat do owej płynnej granicy, gdy „znikać poczną nosiciele pamięci” jest zbyt długi, aby rozmowa mogła być jedynym tej  pamięci medium. ‘Pamięć społeczna” ludzi żyjących  nie wyczerpuje się w  rozmowie i efemeryczności opowiadania. Tak być mogło być może w niektórych społeczeństwach dawniejszych o przewadze kultury mówionej, nie jest tak z pewnością w nowoczesnych społeczeństwach. To co nie zostaje całkowicie zapomniane a uznane zostaje w jakimkolwiek sensie za ważne, utrwalane zostaje  w najrozmaitszy sposób w świecie społecznym, poprzez działania mające na celu udokumentowanie, upamiętnienie, nadanie odpowiedniego znaczenia i powagi. Zaczyna się wmurowywać upamiętniające tablice, stawiać pomniki, rozdawać odznaczenia, budować muzea, kręcić filmy, tworzyć stowarzyszenia kombatantów i weteranów, ustalać dni pamięci, ustanawiać prawa,  aby przyznawać  odszkodowania itd. itd.  Zanim więc pamięć komunikatywna stanie się pamięcią kulturową wytworzy ona nader liczne „memoria”. Pamięć kulturowa przejmuje po pamięci komunikatywnej dość bogate dziedzictwo.

‘Pamięcią komunikatywną’, tak jak ją definiuje Assmann, wydaje się być istotnie początkiem procesu zapamiętywania współczesnych wydarzeń, kiedy wciąż jeszcze są one przede wszystkim opowiadane. Taki stan skupienia pamięci społecznej nie może jednak trwać długo. ‘Pamięć komunikatywna’ szybko przeobraża się w pamięć,  która wypada nazwać  ‘pamięcią zbiorową’, w której odniesienie indywiduum do przeszłości  w coraz silniejszym stopniu posługuje się tym, co Assmann zdaje się właśnie nazywać ‘memoria’ i co jest wytworem grupowych i społecznych działań.

Kategoria ‘pamięci społecznej’ była krytykowana jako hipostaza i nadużycie, bowiem pamiętają  tylko konkretni ludzie. Jeśli zgodzić się z taką krytyką to ‘pytanie o pamięć komunikatywną’ byłoby pytaniem przede wszystkim o treść rozmowy, opowieści, newsów krążących bezpośrednio po wydarzeniu. Pytanie o ‘pamięć zbiorową’ byłoby pytaniem o proces wytwarzania owych coraz bardziej trwałych nośników pamięci.

O ile pamięć komunikatywna odnosi się do własnych przeżyć jednostki, tego co ona sama doznała, a przez to przynależy przede wszystkim do sfery prywatnej, rodziny czy małej grupy społecznej, to ‘pamięć zbiorowa’ odnosi się do tego, co w taki czy inny sposób jest już publiczne. Chodzi o przeszłość całej zbiorowości i obraz tej przeszłości w świadomości jednostki. ‘Pamięć komunikatywna’ ulega kontekstualizacji. Jednostka, nawet odnosząc się często do własnych doświadczeń, czerpiąc z zasobów pamięci komunikatywnej, umiejscawia własne wspomnienia się w szerszym obrazie przeszłości zbiorowej.

Jest to proces skomplikowany i zawiły, związany z nieustannym sporem o sens i znaczenie grupowych i indywidualnych biografii. Aktorzy i uczestnicy dziejowych zdarzeń bronią znaczenia i sensu swoich życiorysów i postępowania w przeszłości. Nie jest to kwestia jedynie ich samopoczucia. Kształtująca się ‘pamięć zbiorowa’ nie jest  obojętna dla ich życiowych karier i pozycji społecznej. Taki lub inny obraz przeszłości uzasadnia  pretensje do władzy, prestiżu i przywilejów albo też skazuje na marginalizację a nawet pogardę [15]. Jest to przestrzeń,  gdzie pamięci indywidualne wchodzą w skomplikowaną interakcję z całością życia społecznego i  politycznego,  a także gdzie zaczyna  tworzyć się społeczna więź oparta o poczucie przynależności do określonej historycznej wspólnoty lub poczucie wykluczenia. Na pewien  aspekt  tego procesu zwraca uwagę   historyk:

Pragnienie kształtowania przeszłości, tak by sprzyjała dumie z własnego pochodzenia, jest cechą na tyle ludzką, że trudno je traktować jako element jakiejś konspiracji. Próby manipulowania historią narodu nie są szczególnie złowrogie, choć ich skutki trudno traktować jako moralnie obojętne. [16]

Zrozumiałe więc, że tak zdefiniowana, ‘pamięć zbiorowa’, kształtująca się w mniej lub bardziej burzliwym procesie społecznym,  nie może być jednolita i różnicuje się w zależności od roli, jaką ma odegrać dla poszczególnych jednostek czy środowisk. Odnosząca się do dziejów najnowszych ‘pamięć zbiorowa’ współkształtuje  życie polityczne, budzi emocje, prowokuje wielkie debaty publiczne. Zasadne jest więc mówienie o najrozmaitszych lobby pamięci, społecznym dialogu pamięci czy też negocjowaniu pamięci między poszczególnymi segmentami społeczeństwa czy między różnymi społeczeństwami. Liczne i odmienne ‘pamięci zbiorowe’ nie mogą też  być traktowane jedynie jako obojętne społecznie interpretacje przeszłości w akademickim sensie. Nie chodzi o ustalanie poszczególnych faktów ani ich chronologii, o to spierać się mogą i spierają zawodowi historycy.   Każda  ‘pamięć zbiorowa’ tworzy własny autonomiczny do pewnego stopnia obraz przeszłości, historię wspominaną, której relacja ‘z tym jak było’ wymagałoby  dopiero zbadania, choć dla tych którzy ową pamięć zbiorową podzielają owa relacja wydaje się być ustalona. Poszczególne ‘pamięci zbiorowe’, liczba mnoga jest tu jak najbardziej właściwa, mogą mieć za swoją podstawę, jako ową przeszłość, do której się odnoszą, zupełnie odmienne kompleksy zdarzeń. Mogą  więc być porównywane nie jako dwie interpretacje podobnego zespołu faktów z przeszłości, ale jako dwie autonomiczne opowieści, w których przeszłość przywoływana jest często  w zupełnie odmienny, nie przystający do siebie  sposób.

Kwestia, która z opowieści zdobywa w społeczeństwie pozycję dominującą może mieć zasadnicze znaczenie dla pozycji społecznej poszczególnych jednostek, jak dla życia  całej zbiorowości. Ostatecznie taki lub inny obraz przeszłości legitymizuje lub delegitymizuje władzę polityczną. Znakomicie rozumie to Orwell, opisując w „1984” ciągłe pisanie na nowo wstecz historii. Stalin, usuwający ze zdjęć swoich oponentów, których wcześniej usunięto w inny sposób, budzi dziś ironiczny uśmiech, lecz ten bezwzględny dyktator postępował na swój sposób racjonalnie.   Być może pokazywany na zdjęciach obok tych, których kazał zgładzić, nie mógłby długo rządzić.

W państwie demokratycznym i otwartym społeczeństwie obraz przeszłości nie jest tak jednostronnym, jak w totalitarnym państwie, narzędziem legitymizacji lub  delegitymizacji, ale również w najrozmaitszy sposób jej służy.  Obraz przeszłości jest wypadkową wysiłków tych wszystkich, którzy posiadają odpowiednio silną reprezentację polityczną, a ci którzy zdołają zawładnąć wyobraźnią historyczną społeczeństwa mają z pewnością o jedną przesłankę więcej do zdobycia władzy.

Legitymizacja i delegitymizacja, o której mowa  w wymiarze politycznym, odwołuje się nie tylko do pamięci zbiorowej ale i kulturowej. Można jednak z przekonaniem dowodzić, że to właśnie w dziejach najnowszych szuka się najintensywniej owej legitymizacji, a kształt pamięci zbiorowej  stwarza przesłanki, która z legitymizacji okaże się bardziej skuteczna. Stąd nie mogą w żadnym wypadku dziwić nieustanne usiłowania, by ową pamięć zbiorową uformować w odpowiedni sposób. I w mniejszym czy większym stopniu czynią to wszyscy aktorzy życia publicznego i politycznego, niezależnie od tego ile zainteresowania czy też lekceważenia wyrażają dla tego, co potocznie nazywa się „historią’ i niezależnie od tego na ile to świadomie czynią.

Należy też podkreślić, że  wszystkie trzy odmiany pamięci społecznej – pamięć komunikatywna, zbiorowa i kulturowa – opisane jako kolejne fazy jej ewolucji, funkcjonują też równolegle i nieustannie na siebie oddziaływają. Sposób w jaki poszczególne zdarzenia są zapamiętywanie zależą od rezerwuaru każdej odmiany pamięci społecznej. Opis kształtowania się pamięci społecznej od komunikatywnej do kulturowej jest jedynie pewną użyteczną schematyzacją. Nie należy też zapominać, że to co Assmann nazywa pamięcią kulturową, mimo przypisywanej jej stałości, podlega również nieustannej zmianie. Bitwa pod Grunwaldem miała inne znaczenie, jako cząstka pamięci kulturowej w czasach polskiego oświecenia i w polskim XIX wieku. Pamięć komunikatywna nie przeobraża się też w pamięć zbiorową w ten sposób, by miała się w niej całkowicie roztopić i zaniknąć. [17] Sekwencja pamięć komunikatywna, zbiorowa, kulturowa to wypreparowanie pewnych momentów ze znacznie bardziej skomplikowanego i w niezwykle skomplikowany sposób zawęźlonego i zapętlonego procesu społecznego. Dodatkowe trudności powoduje niezwykle powikłana terminologia służąca do opisu tych zjawisk związana m.in. z wieloznacznością słowa ‘historia’.

Stosowanie kategorii ‘pamięci’ wciąż też winno przypominać o  pytaniu o stosunek badań nad pamięcią do badań nad samą przeszłością. W oczywisty sposób badanie to nie jest tym samym. Badanie jak sprawy się rzeczywiście miały, jak tego chciał Ranke,  jest czym innym od badania „jak zostały one zapamiętane” lub też „jak są one zapamiętywane”. Głębszy namysł nad tym zagadnieniem prowadzi do złożonych pytań epistemologicznych co jest odpowiednikiem pojęcia „przeszłość” i czyniona konstatacja, że nie zależnie od naszych wyobrażeń o czasie przeszłym, wszystko co dostępne nam bezpośrednio, dostępne jest jedynie w czasie teraźniejszym [18]. Kwestia ta również sygnalizuje różnice między różnymi modusami pamięci społecznej, wykracza jednak poza zakres tej pracy.

‘Pamięć społeczna’ jest produktem procesu społecznego. Ta niemal tautologia posiada jednak duże znaczenie dla pogłębionego zrozumienia tego, czym jest pamięć społeczna i poszczególne jej odmiany w tym i ‘pamięć zbiorowa’. Naiwnością byłoby mniemać, że proces tworzenia się ‘pamięci zbiorowej’ podobny jest w jakikolwiek sposób do gromadzenia wiedzy, jak również, że historycy jako naukowcy czy też naukowa historiografia są czymś więcej niż tylko jednym z wielu czynników jej kształtowania. Pamięć, rozumiana jako społeczny obraz przeszłości, nie ma swego wyróżnionego autora.  Nakładają się w nim i tworzą go zjawiska o bardzo różnym charakterze i z różnych poziomów życia społecznego. Poszczególne pamięci, tworząc różne obrazy przeszłości, współistnieją obok siebie i konkurują ze sobą. Choć można stosować wobec nich kryterium prawdziwości, to jednak badać je trzeba jako samodzielne społeczne twory,  ich społeczne zaistnienie, stawanie się i funkcjonowanie. ‘Pamięć zbiorowa’ nie jest cieniem tylko tego co zdarzyło się wczoraj, lecz burzliwą  rzeczywistością społeczną, która najnowsze dzieje wciąż czyni elementem teraźniejszości.

Dzieje najnowsze to ostatnie 70-80 lat, za którymi następują już  dzieje dawniejsze, czas zaprzeszły bez żadnych żyjących świadków. Dzieje najnowsze to czas ludzi wciąż żyjących z ich żywą pamięcią, ich dążeniem, by być zapamiętanym i do kształtowania społecznej pamięci według własnych intencji i ambicji. Historyk jest też jednym z tych ludzi, zanurzonym w społecznym świecie, dążącym do ukształtowania własnej o sobie pamięci, nie będącym w stanie przekroczyć płynnej granicy („floating gap”) czasu, w którym żyje. Prowokowało  to nieustannie pytania o niepewny status historiografii czasów najnowszych,  z powtarzanym wciąż zastrzeżeniem  o brak odpowiedniego dystansu czasowego do opisywanych wydarzeń. Dziś takie sceptyczne podejście do historiografii dziejów najnowszych znajduje coraz mniej uzasadnień. Christoph Kleßmann stwierdza:

Studia dotyczące historii wydarzeń, dokonujących się na naszych oczach i będących wciąż w toku (a takim jest proces rozrachunku z NRD) traktowane były i są do dzisiaj z pewną podejrzliwością przez bardziej tradycyjnie nastawionych przedstawicieli cechu historyków. Chętniej zalicza się je do politologii niż studiów historycznych. Najczęściej podnoszonym argumentem jest brak odpowiedniego dystansu czasowego. Ten brak ma uniemożliwiać odpowiedni obiektywizm. Problem braku dystansu do opisywanych wydarzeń  towarzyszy historiografii historii najnowszej od samego początku.  Wydaje się jednak, że zastrzeżenia tego nie można już powtarzać w taki sam sposób jak przed kilkudziesięciu laty i od kiedy nad ową kwestią dystansu dokonano pogłębionej i szerokiej refleksji. [19]

Podobny sens ma refleksja  Hayden White, przynależącego  do zupełnie innego nurtu  myślowego niż Klessmann:

[…] „niedawna przeszłość” – pojęta jako przeszłość bezpośrednio „przyległa do teraźniejszości’ czyli ten aspekt teraźniejszości, który właśnie odchodzi w przeszłość, ale jeszcze nią nie jest – stanowi cel dociekań historiologicznych. Nie możemy bowiem zdystansować się do tej przeszłości historiologicznie […] albowiem mimo, że iż staje się ona przeszłością i oddala się od „Jeztzeit”, można powiedzieć , że „od-staje” (decoming), jest wszakże nadal obecna jako część naszej teraźniejszości, jednocześnie stając się już czasem minionym.

Niedawna przeszłość nieustannie powiększa swój dystans od nas, jednak nie pozwala on na przyjęcie „historycznej perspektywy” wobec tej przeszłości. Przykładem tego problemu jest choćby Trzecia Rzesza dla Niemców, rząd Vichy dla Francuzów, Szoach dla Żydów, komunizm dla Rosjan, niewolnictwo dla Amerykanów, czy wreszcie, „niemożliwy do nazwania” wiek dwudziesty dla nas wszystkich […] [20]

Określenia White’a niedawna przeszłość, przeszłość przyległa do teraźniejszości, to sugestywne, choć mniej systematycznie nazywanie tego, co  porządkują kategorie Assmanna. Wydaje się, że to kategoria pamięci pozwala na krytyczną refleksję, która pozwala usunąć w jakimś stopniu ten mankament i słabość jaka tkwiła czy tkwić się zdawała w uprawianiu historiografii dziejów najnowszych.

Dlatego wypada się zgodzić z konstatacją wybitnego niemieckiego  historyka  Christophowi Klessmanna, kiedy stwierdza on:

historiografia dziejów najnowszych (…) znajduje się w nowej sytuacji, zasadniczo w wielu punktach odmiennej od historiografii czasów dawniejszych. [21]

Zdaniem niektórych  badaczy historiografia czasów najnowszych wyemancypowuje się  w jakiejś części jako osobna dziedzina badań w stosunku do studiów na historią dawniejszą. Badacze tacy jak Christoph Kleßmann, Lutz Niethammer czy Dan Diner zwracają uwagę na szczególny status historiografii dziejów najnowszej a także na szczególną pozycję ich badacza.

Kategorie pamięci komunikacyjnej, i kulturowej, wprowadzone przez Jana Assmanna, paradoksalnie choć jest on historykiem starożytności,  a także proponowana tu kategoria pamięci zbiorowej, podpowiadają i uzasadniają w pewien sposób podział na historiografię dziejów dawniejszych i dziejów najnowszych. Domeną historiografii dziejów najnowszych ma być  przede wszystkim czas pamięci komunikacyjnej i zbiorowej, która dopiero zmierza do tego by stać się pamięcią kulturową. Domeną historiografii dziejów dawniejszych miałby być czas będący przedmiotem pamięci kulturowej. Specyfiką historiografii czasów najnowszych jest to, że pisana jest w obecności świadków. Sam historyk jest jej świadkiem i nie rzadko jej aktorem. W radykalny sposób odróżnia go to od historyka czasów dawniejszych. Badacz historii najnowszej, świadomie lub nieświadomie, uczestniczy w sporze o to, jak osoby żyjące mają i chcą być zapamiętywane i ma za partnerów „naturalnych historyków”,  jakimi są świadkowie.  [22]

W ramach tak rozumianej i wyodrębnionej historiografii dziejów najnowszych szczególne miejsce zajmuje ‘historiografia pamięci’, jako badanie na bieżąco’ jak kształtuje się i ewoluuje pamięć komunikacyjna i zbiorowa oraz ku jakiemu kształtowi pamięci kulturowej proces ten zmierza. Historiografia pamięci uwidacznia i nazywa ów brak dystansu do opisywanych wydarzeń, czyniąć go przedmiotem pogłębionej i szerokiej refleksji, o której  pisze i którą postuluje Christoph Kleßmann.[23]

‘Miejsca pamięci’,  ‘narracje’ ,  ‘opowieść elementarna’

musimy od nowa opowiedzieć niemiecką historię. A ponieważ nie każdy ma czas i cierpliwość aby przeorywać wielotomowe kompendia, opowiadamy niemiecką historię w wielkim skrócie, zatrzymując się tylko przy tym co najważniejsze – Hagen Schulze

Obok kategorii „pamięci” istotne miejsce w części współczesnej historiografii odgrywają też i inne stosunkowo nowe na jej terenie kategorie, takie jak  „miejsca i nośniki pamięci” „narracja” czy „opowieść elementarna”.   Są pojęciami, którymi posługuje się w najrozmaitszym kontekście wielu historyków i teoretyków historii, pochodzą jednak z różnych nurtów badawczych i nie zawsze ustalone są ich powiązania i wzajemne relacje.  Przy całej nieostrości pojęć, jaka cechuje w mniejszym lub większym stopniu większość humanistyki i nauk społecznych, wydaje się, że można pokusić o ustalenie pewnego porządku oraz systematyzacji, która w szczególny sposób  służyć może lepszemu konstytuowaniu się postulowanej tu historiografii pamięci. Nie są one specyficznymi kategoriami historiografii dziejów najnowszych, mogą znajdować jednak na jej terenie szczególne zastosowanie.

Przypomnę raz jeszcze rozważania Assmanna mówiącego o posługiwaniu się pamięci społecznej:

stabilnym upostaciowaniem o językowym i niejęzykowym charakterze: (….) które dzięki ich mnemotechnicznej (podtrzymującej wspomnienie i tożsamość) funkcji wolno podporządkować nadrzędnemu pojęciu „memoria”. [24]

Assmann nazywa to ‘wspomnieniem wspomagającym’. Marcin Kulka podsuwa tu kategorię ‘nośników pamięci’. Wskazuje on na rozmaitość przedmiotów-nośników (owych wg. Assmanna stabilnych upostaciowań) budujących nasze wyobrażenie o przeszłości,  które dobieramy sobie do konstruowania jej obrazu. Lektura książki Kuli, dzięki licznym pasjonującym przykładom,  uświadamia jak wiele przedmiotów naszego otoczenia budzi wspomnienie, posiada odniesienie do przeszłości, kieruje nasze wewnętrzne spojrzenie ku czasowi minionemu, wreszcie w taki czy inny sposób o przeszłości opowiada [25]. Kategoria ‘nośników pamięci’ wykazuje pewne  pokrewieństwo, choć polski badacz tego nie zaznacza, z kategorią ‘miejsc pamięci’, urobionej przez  znanego francuskiego historyk Pierre Nora [26]. ‘Miejsca pamięci’, jeśli pokusić się o powiązanie tych dwóch pojęć oraz intuicji Pierre Nora, to takie ‘nośniki przeszłości’, których odniesienie do przeszłości jest powszechnie odczytywane i ma wyrazisty i symboliczny charakter. ‘Miejsca pamięci’ to naczelne, centralne dla danej społeczności ‘nośniki pamięci’.

Obie kategorie umożliwiają opis ewolucji i przemian pamięci zbiorowej, jako selekcji nośników pamięci. Jest ich początkowo wiele i są one nie jako równoważne. Z czasem jedne zostają niemal całkowicie zapomniane, inne stają drugorzędne, jeszcze inne zaś zaczynają urastać do roli symbolu. Stają się ‘miejscami pamięci’, zaczynają być czynnikiem organizującym strukturę ‘pamięci zbiorowej’. Są nimi wybrane ważne daty-rocznice, obiekty architektury, dzieła literackie, nawet cytaty lub pojedyncze przedmioty, które ustanawiają główne symboliczne odniesienia do przyszłości. Topografia owych miejsc pamięci, to krajobraz wyobrażonej przez daną społeczność przeszłości. Ustalając taką topografię rozpoznaje się zarazem  siatkę odniesień, sposób postrzegania przeszłości przez jednostki w ramach  społecznej narracji przeszłości. Przypominając parafrazę z Stanisława Ossowskiego, że pamięć społeczna przeszłości znajduje odbicie w pamięci jednostkowej, pamięć społeczna byłaby do określenia jako  topografia rozpoznawalnych w danej społeczności miejsc pamięci. Opisywanie owej topografii okazało się użytecznym środkiem badania tego, co w bardziej tradycyjnym języku, nazwano by świadomością historyczną danego społeczeństwa. Nowość takiego podejścia polega na tym, że badać się ma nie to, co ludzie ‘wiedzą’ o przeszłości, ale jakie obrazy-ikony odniesione do przeszłości uświadamiają sobie, jaką ważność im przypisują i jakie emocje są im przypisane. Takiego też opisu dokonał pioniersko Nora w odniesieniu do francuskiej historii. Opisywanie tej topografii łączy się do pewnego stopnia, i być może nieuchronnie, z  tworzeniem własnego projektu, jaki kształt ma przybrać społeczna pamięć. Praca Nora jest tego przykładem. Innego wzoru  dostarcza   praca Hagen Schulze  i Etienne Francois na gruncie niemieckim. [27] Podobną próbą jest wydana przez Anne Kamiensky praca dotycząca miejsc pamięci poświęconych sowieckiej strefie okupacyjnej i NRD. W charakterystyczny sposób określają jej cele niemieccy politycy:

Dla demokratycznej kultury pamięci jej miejsca i znaki tak jak i muzea, centra dokumentacyjne, zarówno poświęcone narodowemu socjalizmowi jak komunistycznej dyktaturze, mają zasadnicze znaczenie. Wnoszą one do naszej teraźniejszości zarówno w zachodnich jak wschodnich Niemczech miejsca prześladowań, ale także opozycji i oporu. Są one znaki uznania o moralnej rehabilitacji tych, który za okazaną odwagę cywilną musieli zapłacić cenę prześladowań, więzienia i śmierci a nawet bez własnego działania stali ofiarą represji. [28]

Słowo ‘miejsce’ użyte jest tu w wyrazisty w uogólnionym znaczeniu, czego zresztą dowodzi treść książki. Owe opisy miejsc pamięci, czy to Nora, Schulze, czy Kamiensky nie są tradycyjnymi pracami o francuskiej czy niemieckiej historii. Opisują oni, jak społeczeństwo pamięta swoją przeszłość, a nie jaką ona była. To rozróżnienie jest podstawą tego typu badania.  Jest  to zgodne z intuicją Assmanna, że to co nazywa on pamięcią społeczną, nie jest odpowiednikiem wiedzy historycznej. Nośników pamięci ani miejsc pamięci nie wybierają też sami tylko historycy. Popularność symbolu-ikony jest splotem wielu czynników takich jak massmedia, decyzje i budowa muzeów czy wreszcie  wynika z gotowość  akceptowania  symbolu  przez opinię publiczną. ‘Pamięć społeczna’ nie jest więc produktem historiografii, lecz jest wynikiem skomplikowanego procesu społecznego polegającego na ustalaniu i doborze w danej społeczności topografii miejsc pamięci.

Historia czasów dawniejszych posiada już takie ustalone topografie, a jeśli zmieniają się one to w powolny sposób, inne nośniki zaś pamięci są stosunkowo nieliczne i nie nasycone intensywnym znaczeniem. Historia czasów najnowszych posiada mnogość nader zróżnicowanych nośników pamięci i wciąż niedookreślone miejsca pamięci.

Interesujące jest, że dla Pierre Nora inspiracją do opisywania ‘miejsc pamięci’, było jego przekonanie o słabnięciu świadomości historycznej Francuzów. Skoro nie mogą oni znać swojej historii, zdawał się myśleć historyk, to niech chociaż orientują w niej podług wybranych punktów, jakimi są miejsca pamięci. Nora stwierdza więc, innymi słowy, że wyróżnienie miejsc pamięci jest odpowiedzią na zapominanie. Dla historiografii dziejów najnowszych jest to podpowiedz o ogromnym znaczeniu. W punkcie wyjścia bowiem, zaraz po wydarzeniach, gdy „niedawna przeszłość –  jak określa to Hayden White – przylega do teraźniejszości”, do czynienia ma się z ogromną liczbą i rozmaitością   ‘nośników pamięci’, spełniających tą funkcję dla poszczególnych jednostek, środowisk czy społeczności. ‘Pamięć komunikacyjna’ przechowuje je przez pewien czas, lecz zachodzi też naturalna ich selekcja i usuwanie na dalszy plan  tych, które np.: oznaczają coś mniej ważnego czy nie służą szerszej komunikacji.  Tylko niektóre z tych nośników staną się składowymi  ‘pamięci zbiorowej’.

W szczególności ten proces selekcji, zapominania jednych spraw a uwyraźniania innych dotyczy przekazu pamięci następnemu pokoleniu. Nie pamięta ono już wszystkiego, co pamięta pokolenie wcześniejsze. Wiele zostaje zapomniane, dzięki czemu obraz przeszłości pozbawiony nadmiernej ilości szczegółów staje się wyraźniejszy. Z mnogości nośników pamięci wyłaniają się ‘miejsca pamięci’.

Próba opisania kształtowania się ‘pamięci zbiorowej’  jako selekcji nośników i krystalizowania się miejsc pamięci mogła by sugerować, że ma ona strukturę dyskretną, punktową i porwaną a nie ciągłą. O ile dzieło historyka przypominać by miało powieść poprzez ciągłość fabuły, to ‘pamięć społeczna’ w szczególności ‘pamięć zbiorowa’ przypominać by miała raczej album ze zdjęciami, poprzez wyodrębnione punkty koncentrujące uwagę i powszechnie rozpoznawane, jako korelaty opowiadanej przeszłości. Ponieważ jednak owe zdjęcia-ikony w tym metaforycznym albumie podporządkowane są chronologii, – wyobrażenia przeszłości związane są nierozerwalnie z wyobrażeniami czasowości –  ostatecznie reprezentacja ikoniczno-symboliczna podporządkowana jest narracyjnej. [29] Historii się nie można przedstawić, można jedynie opowiedzieć. Zastosowanie pojęcia ‘narracji’ w rozważaniach o współczesnej historiografii, szczególnie intensywne wśród teoretyków „linquistic turn”,  opierało  się na przekonaniu, że dziejopisarstwo jako opowieść o czasie przeszłym, posługuje się narracją podobną do tej, jaką posługuje się powieść i literatura piękna. Dzieło historyka, podobnie jak powieściopisarza, ma swoją fabułę. Tak jednak jak narrację powieściową trzeba odróżnić od narrację historiografii [30] tak też trzeba odróżnić narrację historiografii (książki napisanej przez historyka) narracji pamięci społecznej, od tego, co należałoby  nazwać ‘społeczną narracją przeszłości’.

Warto przytoczyć w tym miejscu uwagi wybitnego literaturoznawcy Michała Głowińskiego, gdy opisuje przedmiot swoich analiz jako badacza narracji:

Są to opowiadania tego typu, , które w obrębie danej kultury uległy zaawansowanej schematyzacji, te, w których schematyzacja owa jest czynnikiem konstytutywnym i wyróżniającym, nie stanowi zaś elementu przypadkowego. Chodzi zatem o takie odmiany przekazów narracyjnych, których nie charakteryzuje dążenie do indywidualnego kształtowania opowieści, ale o realizację pewnego wzorca, najczęściej łatwo rozpoznawalnego i dobrze zakotwiczonego w danym kręgu kulturowym.[31]

Uzasadnione jest pytanie, w jakim stopniu wszelkiego szersze odniesienia do przeszłości traktować można jako takie właśnie opowiadania o zaawansowanej schematyzacji. Zadając to pytanie w tym miejscu nie chodzi mi o powtarzalność pewnych tropów literackich, jakich w pisarstwie historycznym dopatruje się Hayden White. Źródłem owej schematyzacji jest w jakimś stopniu podstawowy fakt, że pamięć społeczna jest odnoszeniem się wciąż do tej samej  w naiwnym i potocznym rozumieniu ‘obiektywnej przeszłości’,   która opowiadana jest  po wielekroć w najrozmaitszej formie. Przenośnie można powiedzieć, że ma się do czynienia nie tyle z tropami literackimi co powtarzalnymi „tropami rzeczywistości”. Trop na przykład przełomu roku 1989, niezależnie od tego jak rozmacie będzie nazywany, użyty będzie i powtarzać się będzie w wielu historiach.

Wielości i rozmaitości pamięci zbiorowych odpowiada wielość „społecznych narracji”.  Współistnieją one obok siebie. Zasadne jest jednak pytanie, czy wśród tej wielości nie można wyróżnić narracji, które wypadałoby nazwać dominującymi czy też centralnymi i czy w przypadku większych społeczności politycznych nie byłoby celowe poszukiwanie takiej właśnie centralnej narracji. Niemiecki  badacz sformułował pojęcie „opowieści elementarnej”,  które zdaje się odpowiadać intencji takiego pytania.

Opowieść elementarna to tyle, co konstrukcja historii określonego społeczeństwa i określonej kultury, zawierająca dominującą legitymizację konstrukcji przeszłości, co sprawia, że stanowi ona we wszystkich konfliktach o konstrukcje przeszłości nieunikniony punkt odniesienia. Stąd przemiany opowieści elementarnej zapowiadają zawsze zasadnicze zmiany w kulturze politycznej. [32]

Przypomnijmy raz jeszcze Assmann twierdzącego, że pamięć komunikatywna (i zbiorowa) przeobraża się w pamięć kulturową, przybierając coraz bardziej zrytualizowany kształt, czy też, jeśli odwołamy się do Pierre Nora, ustalając topografię miejsc pamięci. Ta rytualizacja to m.in. ustalanie    świąt państwowych, wielkich muzeów, monumentów architektury, reprezentacyjnych pomników, ikonicznych imion wielkich postaci historycznych itd. Zauważyć należy, że owa „opowieść (narracja) elementarna” , wypreparowana z wielu innych dostępnych narracji, ma tym bardziej ikoniczny charakter, organizuje się  wokół stosunkowo nielicznej grupy ikon-symboli. [33]

Znakomicie owe przemiany i dylematy związane z opowieścią elementarną sygnalizuje Hagen Schulze w jego „Małej niemieckiej historii”:

Co było niemiecką historią nie ulegało dla naszych przodków wątpliwości. Zaczynali od Germanów i  walki przeciw Rzymianom. To, że Hermann Cherusker, zwycięzca nad legionami Quinctilusa Varusa w lesie Tuetoburskim w roku 9 n.Chr. był niemieckim bohaterem nie ulegało wątpliwości. […] Przyszła jednak ‘niemiecka katastrofa’ , Rzesza Hitlera i Wojna Światowa, rok 1945 i piekielny upadek niemieckiego państwa narodowego.  […] Złota legenda nieustannego rozwoju germańsko-niemieckiej Rzeszy  zastąpiła czarna legenda złej i całkowicie mylnej niemieckiej specjalnej drogi [Sonderweg], której najistotniejsza prawda zawierała się  w zbrodniach III Rzeszy, jeśli skądinąd nie zaprzeczano sensowności jakiejkolwiek narodowej historii[…]  kiedy upadł mur i nowe niemieckie państwo narodowe powołano do życia, którego samo istnienie zmieniło Europę i dlatego swoim obywatelom i obywatelom całej Europy musi ono wyjaśnić, jak ono samo siebie rozumie […] W tym celu musimy od nowa opowiedzieć niemiecką historię. A ponieważ nie każdy ma czas i cierpliwość aby przeorywać wielotomowe kompendia, opowiadamy niemiecką historię w wielkim skrócie, zatrzymując się tylko na  tym co najważniejsze.[34]

Trudno o bardziej dosadny opis trzech kolejnych, następujących po sobie opowieści elementarnych, w tym przypadku niemieckich, i przyczyny ich powstawania. Zarazem widoczne jest, u historiografa tak świadomego swego rzemiosła jak Hagen Schulze, jak dalece opowieść elementarna może być przedmiotem zarazem opisu jako przedmiot badania i jak dalece we współczesności, kształtując się pod wieloma względami spontanicznie w wyniku procesów społecznych, jest zarazem projektem, podejmowanym ze względów politycznych.

‘Opowieść elementarna’, tak jak rozumie ją von Troth,  obejmuje cały czas historycznego trwania danej społeczności. Można jednak domniemywać,  że owe przemiany opowieści elementarnej zapowiadające zawsze zasadnicze zmiany w kulturze politycznej dokonują się najpierw w odniesieniu do dziejów najnowszych, przenosząc się następnie na dzieje dawniejsze. Tak na przykład w niemieckim przypadku konieczność uporania się z przeszłością 1933-45 spowodowała zmianę percepcji całości  dziejów Niemiec.[35]

W tym miejscu raz jeszcze przypomnieć trzeba o specyfice historiografii dziejów najnowszych i roli, jaką odrywa w niej badanie opowieści elementarnej. Opowieść elementarna wydaje się tym bardziej ukształtowana im dawniejszego czasu dotyczy. Czas przynosi zapomnienie, upraszcza i skraca „opowieść” dotyczącą czasów dawniejszych. W odniesieniu do dziejów najnowszych „opowieść  elementarna” dopiero się kształtuje,  posiada ogromną ilość nie gotowych jeszcze wersji, jej miejsca pamięci wciąż nie są ustalone, jej narracja jest poszarpana.  W odniesieniu do dziejów najnowszych opowieść elementarna jest in statu nascendi,  tworzy się na naszych oczach i przy współudziale świadków, przekonanych, że wiedzą jaka była przeszłość – „jak było” – bowiem jest ona ich mniej lub bardziej bezpośrednim życiowym doświadczeniem.  Opowieść elementarna to również przedmiot negocjacji różnych lobby pamięci. Wyłania się ona powoli z wielości narracji pamięci komunikatywne i zbiorowej, łączy w szersze wątki  wielogłos świadectw i zapisów. Pozostaje wciąż niedookreślona i o rozmytych konturach. [36]

Historyk dziejów najnowszych  jest bezpośrednio lub pośrednio świadkiem tego, co ma zbadać i opowiedzieć. Chcąc nie chcąc swą pracą przyczynia się do tworzenia się „opowieści elementarnej”,  a jako świadek narażony jest na podwójną pokusę naiwności. Może w niezauważalny dla siebie sposób uogólniać własne doświadczenie, czyniąc  je probierzem tego „jak było”, może też nie odróżniać badania przeszłości od badania kształtującej się pamięci. Może pragnąć poprzez badanie „jak było”, wpływać na społeczną pamięć, tak aby kształtowała się ona po jego myśli, a nawet badając pamięć podstawiać własną pamięć na miejsce pamięci społecznej. [37]

Historiografia pamięci może dostarczyć historykowi samowiedzy. Katalogizujac nośniki pamięci, opisując wyłaniające się miejsca pamięci, obserwując ewolucje poszczególnych narracji, wreszcie śledząc przemiany opowieści elementarnej można badać nie tylko jaka była najnowsza przeszłość ale też jak jest zapamiętywana, mimo że historyk dziejów najnowszych nigdy nie pozna jak zapiszą się one w ‘pamięci kulturowej’.

Kategoria ‘rozrachunku’ i ‘złej przeszłości’

Wszyscy jesteśmy grzesznikami.  Tę sentencję paulińską wprowadzają chętnie w sferę polityki ci, którzy chcą usprawiedliwiać i relatywizować. Ale jest to zupełnie coś innego niż chrześcijańskie przebaczenie. Listy paulińskie nie tłumaczą i nie usprawiedliwiają zła. Dla chrześcijan przebaczenie jest nieodzowne, ale nie wyrasta ono z ludzkiego wybielania. [38] Joachim Gauck

Pozycja historiografii dziejów najnowszych i w jej ramach historiografii pamięci jest skutkiem nie tylko tego, że wiedzę o przeszłości uprawia się z obecnością jej świadków, ale też szczególnej sytuacji historycznej „niemożliwego do nazwania” – jak pisze Hayden White – dwudziestego wieku. Jego centralnymi wydarzeniami są  apokaliptyczne tragedie takie jak   Holocaust i Auschwitz, Kołyma, Wielki Głód, Kambodża Pol Pota. Próbuje się je zrozumieć, choć wymykają się one wyjaśnieniom, jakie dotychczas dawano przeszłości. Polityczne i emocjonalne znaczenie historiografii dziejów najnowszych nadaje ta właśnie szczególna sytuacja. Pytamy, jak zapamiętujemy tragedię, która się skończyła się niemal przed chwilą. Kategoria „pamięci” wydaje się nader pomocna w próbach zrozumieniu tego, nie tylko tego co się stało, ale co dzieje się z nami. Zmuszeni jesteśmy pisać tą historię z całą powagą i poczuciem odpowiedzialności. Nie możemy traktować tej historii, jako drugorzędnej mimo, że jeszcze nie końca wiemy ‘jak było’ i nie posiadamy odpowiedniego dystansu czasowego. Dokumentacji tych tragedii nie daje się schować na pięćdziesiąt lat w archiwach.

Holocaust, którego wyjątkowość podkreśla się i uznaje,  pierwszy stał się symbolem ciemnej i napełnionem złem przeszłości, która wciąż przynależy do dziejów najnowszych.   Wpłynęło to silnie na nasze wyobrażenie historyczne i na całą współczesną historiografię [39]. Znaczenie Holocaustu objawia się w kulturze współczesnej, jako nie tylko fakt o ogromnym dziejowym znaczeniu, ale impuls zarówno do  nowych sposobów uprawiania historiografii jak i  teorii historiografii. Prymat ‘pamięci’ we współczesnej historiografii jest w wielkim stopniu owocem refleksji nad Zagładą. Jest to też w dużym stopniu prymat dziejów najnowszych, jako centrum zainteresowania, historiografii.[40]

Zanik wielkich meta narracji – grand recit – głoszony przez wielu teoretyków historii był nie tyle postulatem co faktem. „Załamanie cywilizacyjne”, jakim było Shoa, wymuszało zanik meta narracji wiecznego dziejowego postępu. Zbliżający się upadek komunizmu i obraz GUŁ-agu wymuszał upadek metannarcji, której kanwą był marksizm.

Wpływ refleksji nad Schoa szedł jednak jeszcze głębiej. „Zwrot lingwistyczny” był na pewien czas próbą wypełnienia intelektualnej pustki,  jaka zdawała się wyłaniać się po zaniku grand recit. Dominacja jednak lingwistycznego podejścia nie mogła trwać długo. Holocaust, jako przedmiot historiograficznej refleksji,  wyznaczał barierę dla radykalnych tendencji  w  teorii historiografii związanych z lingwistycznym zwrotem. Refleksja nad Holocaustem nie dawała się bowiem sprowadzić do refleksji nad językiem i tekstem. Wszelkie takie typu sugestie byłyby najzwyczajniej niestosowne. Holocaust nie pozwalał na jakąkolwiek relatywizację. Zauważa to jeden z teoretyków historii,  który sam jest związany jak najściślej z „lingwistycznym zwrotem”:

Przede wszystkim należy zadać sobie pytanie, dlaczego po pięćdziesięciu latach Holocaust nagle zyskał tak centralne miejsce w teorii historii. Odpowiedzi trzeba szukać w zwiększonej świadomości ograniczeń „zwrotu lingwistycznego”, który dominował w myśleniu historycznym przez ostatnie dwadzieścia lat [41].

Holocaust nie dał się ani zapomnieć ani też nie dawał możliwości jakiekolwiek względnego nawet zadośćuczynienia w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Jedynym sposobem uporanie się z przeszłością Holocaustu stała się pamięć o nim.  Lutz Niethammer zauważa, że to temat Holocaustu wprowadził do współczesnej kultury specyficzny wątek judaizmu, jakim jest pamięć.

Holocaust a za nim  GUŁ-ag, choć obie narracje nie zawsze idą w parze, i inne monstrualne tragedie XX wieku, stając się wielkimi tematami i punktami odniesienia nie tylko współczesnej historiografii ale i pamięci społecznej, nie są jednak osnową nowych  metanarracji o podobnej strukturze jak dawne grand recit. Znajdują się w samym centrum współczesnej historiografii i a także społecznej pamięci, ale nie porządkują całej przestrzeni czasu historycznego i nie objaśniają go. Refleksja nad Holocaustem przyczyniała się do nowego pod wieloma względami wyobrażenia o czasie historycznym. Shoa wyznacza nieciągłość historii, wyznacza moment dziejowy, który czas historyczny dzieli w radykalny sposób na przed i po Shoa. Ten czas po Holocauście ma być właśnie naznaczony pamięcią. Pamięć domaga się stałego rozrachunku z tą najbliższą przeszłością, z najnowszymi  dziejami. Odwrócona została hierarchia ważności czasu historycznego. Dawniej jego początek związany był z największą powagą, tam zaczynała się opowieść wszelkiego dziejopisarstwa. Historiografie XIX-tego wieku starały się przesunąć początki europejskich państw i narodów ku czasom możliwie najdawniejszym, tak jak jeszcze wcześniej  prestiż dynastii i arystokratycznych  rodów zależały od ich starożytnego pochodzenia. Te mityczne często  prapoczątki, ze znaczeniem jakie do nich przywiązywano, usunęły się w cień współczesnej apokalipsy. To teraźniejszość i jej pamięć zdają się budzić nasze poczucie historyczności, są paradoksalnie początkiem  naszej opowieści o czasie przeszłym. Zagłada wskazuje w ten sposób i na inne zbrodnie ludobójstwa dokonywane na naszych oczach i nie pozwala o nich zapomnieć. Ponieważ nie można w żaden sposób pominąć Zagłady, nie można też pomijać GUŁ-agu, Wielkiego Głodu czy Kambodży Pol Pota. Holocaust każe mówić o przeszłości, która nie poddaje się żadnej relatywizacji i w tym sensie staje się w myśleniu o dziejach najnowszych wzorcem tego, co jest nazwać można  „złą przeszłością”.

Historiografia pamięci dziejów najnowszych, podobnie jak i szczególna pozycja całości  historiografii dziejów najnowszych,  jest wytworem nie tylko naukowej refleksji, powtórzmy raz jeszcze, ale też i tej konkretnej sytuacji historycznej, w której ‘rozrachunek ze złą przeszłością’ nabiera szczególnego znaczenia’.

Wysiłek zrozumienia tragicznych doświadczeń XX wieku łączy się w wielu społeczeństwach  z próbami rozrachunku z  ich „złą przeszłością”, czy to jako jej sprawcy czy też ofiary. Nie łatwo go jednoznacznie zdefiniować, tym niemniej jest on powszechny i łatwo wskazać nader liczne jego przykłady. „Rozrachunek” narzucono Niemcom po II wojnie i z czasem Niemcy przyjęły na siebie to zobowiązanie. Rozwój niemieckiej kultury politycznej po 1945 roku i tym bardziej niemieckiej historiografii związany był w zasadniczy sposób z próbami właściwego ukształtowania pamięci  o okresie nazizmu.  Rozrachunek przez długi czas postrzegany był przede wszystkim w kontekście niemieckim uporania się z nazizmem, mimo że sprawa niezwykłych zbrodni II wojny dotykała także i inne kraje takie jak Japonia[42].  Upadek komunizmu uczynił  „rozrachunek  ze złą przeszłością” w taki czy inny sposób problemem wszystkich państw  byłego bloku  sowieckiego.  Kwestia rozrachunku stawiana jest też  w wielu krajach poza obszarem kultury europejskiej w Afryce Południowej, Chile, Kambodży itd. Rozrachunek staje się też często istotnym zagadnieniem stosunków międzynarodowych w szczególności w kontekście zbrodni przeciwko ludzkości tak jak dzieje to w  stosunkach japońsko-koreańskich, japońsko-chińskich[43], rosyjsko-polskich itd.. Stosunek do przeszłości jest dziś istotnym regulatorem stosunków politycznych na terenie byłej Jugosławii, Iraku i wielu innych krajach.

Zjawisko społeczne i polityczne, które wypada nazwać ‘rozrachunkiem ze złą przeszłością’  jest pod wieloma względami  nowe, nieznane  poprzednim epokom  i będące wytworem  nowoczesności. Kwestia rozrachunku w drugiej połowie XX wieku  zjawiała się i zjawia wszędzie tam, gdzie uprzednio panowały rządy dyktatorskie czy totalitarne i zaczyna się budowanie demokratycznego państwa prawnego.  Społeczna pamięć o zbrodniach i ofiarach, często długo stłumiona, ograniczona i fragmentaryczna może się ujawniać.    W poprzednich okresach dysponowano w dwoma skrajnymi reakcjami w przypadku masowych zbrodni – dążeniem do rewanżu i zemsty lub zapomnieniem [44]. Obie drogi są jednak w dużym stopniu wykluczone we współczesnych demokratycznych  państwach prawa.

Bezpośredni rewanż i  zemsta, jako próby jednostronnego, arbitralnego przywrócenia sprawiedliwości, są  wykluczone z uwagi na rygory państwa  prawa. Rozrachunek poddawany jest rygorom  prawnym, jakie demokratyczne  państwo prawa narzuca, choć ograniczenia jakie to stwarza traktowane być mogą  jako niedowład sprawiedliwości, tak jak ujęła to znana wschodnioniemiecka działaczka opozycyjna oczekiwaliśmy sprawiedliwości a daliście nam państwo prawa. [45]

Zapomnienie nie jest tym bardziej  możliwe. Nie można go narzucić w otwartym  społeczeństwie.  Ofiary mogą i zaczynają mówić  i  ich głos trafia do opinii publicznej.  Odkrywa się „białe plamy” i budzi to powszechne  zainteresowanie jeśli nawet nie ze względu na samą przeszłość, to na oddziaływanie mediów. Stawia się to pytania o ocenę postępowania  poszczególnych jednostek  i całych  środowisk,   a każda odpowiedz nie tylko budzi emocje i ale pociągać może za sobą polityczne skutki. [46]

W nowoczesnym społeczeństwie massmediów  państwie prawnym ‘rozrachunek’ jest częścią nie do uniknięcia  procesu  transformacji ustrojowej. Hasła przywrócenia sprawiedliwości,  będące  na ogół w centrum uwagi  czasów samego przełomu  i „rewolucji” wymuszającej  zmiany ustrojowe,  są początkiem rozrachunek. Z czasem, gdy nacisk społeczny słabnie, coraz bardziej dyskusja na ten temat uwikłana jest w  kwestie prawne i polityczne.  Skodyfikowane normy takie  jak prawa człowieka, definicje prawne ludobójstwa i zbrodni przeciw ludzkości wymuszają postępowanie prawne, uruchamiając całą machinę władzy sądowniczej. Na przebieg  rozrachunku wpływ ma nie tylko poszerzania wiedzy o przeszłości ale też i przebieg  aktualnych procesów społecznych – powodzenia reform gospodarczych, akceptacja lub rozczarowanie  nowymi elitami politycznymi,  zmiany społecznej mentalności, czy nawet jak jest w przypadku byłej NRD procesy migracyjne, wreszcie głębsze pokłady kultury i tradycji danego społeczeństwa.

Jednym z istotnych celów rozrachunku, w niektórych okolicznościach najważniejszym,  jest ugruntowanie demokratycznej kultury politycznej – społeczna-psychologiczna delegalizacja dawnego, dyktatorskiego systemu władzy i legitymizacja   się nowego ładu demokratycznego.  Obraz najnowszej przeszłości związanej z czasami dyktatury nie jest jednak jednolity, musi być wielostronnie negocjowany, jeśli uniknąć ma się napięć społecznych i nie prowokować deficytów demokracji. Tak rozumieć należy jedną z najistotniejszych konkluzji obrad Enquête-Kommission [Wysokiej Komisji] Bundestagu poświęconych rozrachunkowi z dyktaturą SED:

Jedną z najistotniejszych podstaw demokratycznego ładu jest obecny w społeczeństwie konsens antytotalitarny. [47]

‘Rozrachunek ze złą przeszłością’, będąc tak istotną częścią transformacji społecznej, jest  jednym z decydujących czynników zmian i ewolucji „opowieści elementarnych”. Odkrywanie „białych plam” czy rozważanie problemu odpowiedzialności za ‘złą przeszłość’ wszystko to bardzo gruntownie przebudowuje społeczny obraz przeszłości. Analizowanie, jak przebiega proces rozrachunku, jest z konieczności studium w ramach  historiografii pamięci. Ale też i odwrotnie – historiografia czasów najnowszych bywa częścią procesu rozrachunkowego, tak jak historycy badający dzieje najnowsze są zarazem ich świadkami, jeśli nie aktorami wydarzeń. Trudno tu o ustalanie jakichkolwiek jednokierunkowych zależności. Historiografia pamięci jest dziedziną zrodzoną z potrzeby uporania ze współczesnością  wielkich zbrodni, upadku złudzeń jakie dawały metanaracje a przede wszystkim iluzji, że przyszłość mówi coś sama z siebie.

Tło historyczne, uwarunkowania społeczne, polityczne i kulturowe wpływają na  kształt procesów rozrachunkowych w poszczególnych krajach. Nic jednak też nie chroni społeczeństw przed manipulowaniem pamięcią, jakby lekcji pokory, jaką dał nam XX wiek nie było. W Niemczech problemy te wydają się szczególnie złożone. Jak w żadnym innym kraju rozrachunek z czasami komunizmu nałożył się tam i nakłada na wcześniejszy rozrachunek z okresem narodowego socjalizmu. Stąd pytanie o przemiany niemieckiej opowieści wydaje się aktualne.

Historiografia „odniesień”

Obserwacjom Dan Dinera dotyczące zmieniającego się paradygmatu współczesnej historiografii należy się istotne uzupełnienie. Zmienia się nie tylko przedmiot zainteresowań historiografii i teoria historiografii, ale i do pewnego stopnia polityczna rola wyobrażeń o przeszłości.

Tradycyjne społeczeństwo mogło dążyć jedynie do zachowania uświęconej pamięci o własnym położeniu. Społeczeństwo nowoczesne jednak dąży do ciągłego odnawiania obrazu przeszłości aby osiągnąć przez to całkiem teraźniejsze polityczne cele. [48]

W XIX wieku historiografia wspomagała budowanie tożsamości narodowej. Legitymizacja państw narodowych w Europie była silnie związana z odpowiednimi wyobrażeniami historycznymi o ich  początku i historycznej ciągłości. Ten typ narracji historycznej skierowany był na wewnątrz, do społeczności które miały być jej nośnikiem i w procesie nation building zdobywać nowoczesną tożsamość. Dzisiejsza rola wyobrażeń historycznych wydaje się mieć zgoła odmienny charakter. Potrzeba przezwyciężenia spuścizny II wojny, integracji europejskiej i w jakiejś mierze globalizacji wyznaczają narracjom  historycznym rolę środków komunikacji między poszczególnymi społecznościami czy nawet kręgami kulturowymi.[49] Narracje skierowane są na zewnątrz, ku innym. W wielu wypadkach obarczone zostają zadaniem  budowania zaufania, wspomagania dialogu między kulturowego i pojednania, przezwyciężania dotychczasowej wrogości.  W  innych wypadkach bywają one w sporze, mogącym prowokować nawet polityczne konflikty.

Ta nową do pewnego stopnia  rolę odgrywają wyobrażenia historyczne w teatrze dziejów najnowszych  i  związana jest ona w wielu wypadkach z „rozrachunkiem ze złą przeszłością”. Rozrachunek ten jest procesem przebiegającym nie tylko wewnątrz określonych społeczności takich jak Niemcy czy poszczególne byłego kraje bloku sowieckiego.  Wielkie znaczenie zyskuje on jako istotny motyw dialog lub sporu dwóch czy więcej społeczności. Pojednanie czy próby pojednania francusko-niemieckie, japońsko-koreańskie czy polsko-niemieckie tego przykładem jako  próby przezwyciężania przeszłości obciążonej ludobójstwem, wojnami i represjami. Rozrachunek niemiecki z okresem narodowego socjalizmu miał zresztą od samego początku takie międzynarodowe znaczenie, o wielkiej  wadze dla integracji europejskiej.  I wciąż zachowuje takie znaczenie. Tego właśnie problemu dotyka Jorge Semprún gdy pisze:

Problem, jaki ma niemiecki naród z jego pamięcią historyczną dotyka bezpośrednio wszystkich  nas Europejczyków. [50]

Po wszystkich doświadczeniach XX wieku procesy te jednak nie są zakończone. Można zaryzykować metaforyczne stwierdzenie, że dzisiejsza Europa jako integrująca się społeczność polityczna ma swoją pamięć komunikatywną, nie ma jednak wciąż swojej utrwalonej, jednolitej pamięci kulturowej. Dochodzi wciąż do konfrontacji i sporu poszczególnych partykularnych narracji narodowych. W istocie nie jest to zjawisko nowe, występujące jedynie współcześnie w nowym historycznym kontekście. Klaus Zernack w swojej znakomitej pracy „Polska i Rosja” przeprowadza i postuluje  niebywale istotne poszukiwanie, wyznaczające  i definiujące w istocie całą potencjalną domenę historiografii:

Nie można pomijać struktury podstawowej dziejów narodów – „ich relacyjności”. Narody konstytuują się  w toku etapowych procesów nie tylko same z siebie, lecz także we wzajemnych odniesieniach. Intensywność takich oddziaływań między narodami zależy od pozycji danych narodów, zarówno przestrzenno-geograficznej, jak i politycznej i kulturowej strukturze kontynentu. Bezpośrednie sąsiedztwo prawdopodobnie silniej zintensyfikuje wzajemną „kreację” niż położenie bardziej odległe.[51]

Za samym Zernackiem wypadałoby nazwać proponowane przez niego podejście „historiografią relacyjną” lub „historiografią odniesień”. Można ją rozumieć szeroko, jako badanie wzajemnego wpływu na siebie poszczególnych wielkich społeczności politycznych.  Niemieckiego badacza interesuje, jak historycznie społeczności wpływały na siebie nawzajem, a nie tylko jak oddziaływały na siebie wzajemnie wyobrażenia o przeszłości i ‘pamięci’  obecne w dwóch różnych społecznościach.     Tym niemniej takie zawężone potraktowanie postulatu Zernacka w ramach  historiografii pamięci wydaje się uzasadnione i może być owocne. Przy takim  zawężonym  rozumieniu „historię odniesień” rozumieć można jako oddziaływanie na siebie i dialog kształtujących się in statu nascendi „opowieści elementarnych”. Istotną składnikiem wzajemnej kreacji, którą Zernack postuluje badać, byłaby w tym wypadku wzajemne spostrzeganie się w świetle opowieści elementarnych i wzajemne ich oddziaływanie na siebie. Ponieważ owe opowieści zawierają, jak chce von Troth  dominującą legitymizację konstrukcji przeszłości, znaczenie owej konfrontacji może być i bywa nader istotne politycznie i społecznie. Opowieści elementarne, legitymujące obraz przeszłości na wewnątrz danej społeczności, zawierają w sobie możliwość delegitymizacji obrazu przeszłości innych społeczności. Stawka jest więc znacznie wyższa niż same porównywanie interpretacji takich czy innych  historycznych  zdarzeń. Dzieje najnowsze stanowią tutaj w najbardziej oczywisty sposób uprzywilejowany teren sporów, a procesy jakie tu zachodzą stanowią przedmiot  historiografii  pamięci. Jeśli też zgodzimy się z von Trothem, że przemiany opowieści elementarnej zapowiadają zawsze zasadnicze zmiany w kulturze politycznej, to również wypada się zgodzić, że konfrontacja ‘opowieści elementarnych’ , choćby tych jeszcze nie gotowych i kształtujących się, wpływać może na atmosferę stosunków między dwoma społecznościami  i przybierać  polityczny charakter.  Waga  takiej konfrontacji będzie z pewnością większa, jeśli dotyka kwestii dziejów najnowszych i rozrachunku z złą przeszłością.

Tradycja, stereotyp, historia historiografii

Współczesna terminologia na terenie teorii historiografii, zwłaszcza tam, gdzie ma się do czynienia z kategorią ‘pamięci’ stwarza nie małe trudności i przyczynia się do wielu komplikacji.

Najbardziej kłopotliwe bywa użycie  naczelnej kategorii  i terminu, jakim jest ‘historia’ w  kompleksie ogólnej terminologii i słów takich jak ‘przeszłość’, ‘dzieje’, ‘historiografia’ i ich związku z terminem pamięć.  Terminy takie ‘historia’ i  ‘przeszłość’ występują często jako synonimiczne. Podobnie jak terminy ‘historia’  i „historiografia”. W obu wypadkach słowo „historia” występuje w zupełnie innym znaczeniu. Słowo ’dzieje’ jest też synonimem słowa ‘historia’. Termin ,pamięć’ ,  jeśli brać nie tylko jego  potoczne użycie ale i w wielu pracach   naukowych, jest nie mniej  wieloznaczne i może znaczyć tyle co ‘historia’ ‘upamiętnianie’, ‘wiedza o przeszłości’, występując nader często w zestawieniu „historia i pamięć”. Stwarza to często niejasność przy użyciu terminu ‘historia’ czy mowa jest o przeszłości czy też o sposobie opowiadania o niej.

Jak wydaje się historiografia pamięci stwarza potrzebę, przynajmniej w jej obrębie, pewnego porządku językowo-terminologicznego z uwagi na różne poziomy analizy, które należy odróżniać.

Wydaje się wysoce uzasadnione czynić takie stosowne  rozróżnienia stosując konsekwentnie termin „dzieje” jako synonim słowa „przeszłość”, „czas przeszły”. W tym sensie „dzieje” czy „przeszłość” są przedmiotem badań historiografii.. Termin „historia” zarezerwowany zostaje dla ujęcia dziejów w historiografii. „Historia” to opowieść, różne historie o przeszłości, opowiadanie  o dziejach. W tym sensie zbliżony jest on do terminu „narracja”, który synonimiczny jest ze słowem „opowiadanie” (opowiadanie historii, historyjek).  Sam termin historiografia staram się stosować w identycznym znaczeniu jak termin „dziejopisarstwo”. Termin „pamięć” staram  się konsekwentnie stosować w znaczeniu „społeczny obraz przeszłości” czy obraz przeszłości w społeczeństwie, zgodnie z tradycją urobioną przez Halbwachsa  i definicjami Assmanna. Taki językowo-terminologiczny porządek  uważam  za istotny z uwagi na potrzebę odróżniania odmiennych poziomów, gdy mówi się o samej przeszłości  a zarazem równolegle o sposobach jej zapamiętywania, ujmowania czy interpretowanie.  [52] W pełni konsekwentne używanie tych pojęć  w takim porządku  oczywiście nie zawsze daje się pogodzić ze względami stylistycznymi i  wyczuciem językowym, wobec  silnych nawyków języka potocznego. Dla historiografii pamięci istotne istotne jest jednak czy mówi się o przeszłości czy też o sposobie jej interpretowania lub zapamiętywania.

Inne terminy z wielu względów sprawiają nie mniej trudności. Angielskie collective rememory i niemieckie kollektives Gedächtnis zdaje się być tłumaczeniem francuskiego memoire collektive, terminu pochodzącego od Halbwachsa. W języku angielsku stosuje się wiele bliskoznacznych terminów takich jak social memory, collecive remembrance itd. W języku niemieckim w wielu pracach kollektives Gedächtnis występuje w zastępstwie kulturelles Gedächtnis i obok termnu  soziales Gedächtnis. Terminy są tłumaczone z jednego języka na drugi, przez co poszczególne siatki pojęciowe krzyżują się i nakładają na siebie.  Nie pomaga to jasności wielu wywodów.

W języku polski terminy ‘pamięć społeczna‘ i ‘pamięć zbiorowa’ bywają synonimiczne. Tłumaczony z francuskiego, niemieckiego i angielskiego termin pamieć kolektywna, jeśli nie dobrze zdefiniowany traktowany być może jako jeszcze jeden synonim. Termin ‘pamięć kulturowa’ nie może być intuicyjnie rozumiany, tak jak  definiuję go Assmann, bowiem narzuca się znaczenie typu  pamięć jakiejś kultury lub pamięć o kulturze, w istocie zaś chodzi o coś zupełnie innego.  To wszystko przyczynia się często do pojęciowego zamieszenia. Dlatego w pracy tej staram się konsekwentnie stosować termin ‘pamięć społeczna’ jako nadrzędny  wobec trzech terminów podrzędnych ‘pamięć komunikatywnej’, ‘zbiorowej’ oraz ‘kulturowej’.

Należy też zdać sobie sprawę, że kategorie ‘pamięci’ i  ‘opowieści elementarnej’” zdradzają pokrewieństwo z kilkoma innymi kategoriami występującymi na terenie historiografii i nauk społecznych. Te pokrewne w różny sposób terminy to przede wszystkim ‘tradycja’ i ’stereotyp’.

Termin ‘tradycja’ może być rozumiany podobnie jak termin ‘pamięć kulturowa’. Tradycja to przecież nic innego jak to co pochodzące z przeszłości i podtrzymywane przez  stałe zwyczaje i rytuały.  Definicja urobiona przez Assmanna znajduje tu zastosowanie [53].  Z innego punktu widzenia termin ‘tradycja’ można uznać w jakimś stopniu za pokrewny ‘opowieści elementarnej’,  jeśli odnieść się do sposobu,  w jaki  tą  kategorię rozumie Anthony Giddens  [54] czy Eric Hobsbawn i Terence Ranger [55]. Dla Giddensa odniesienie do przeszłości jest niezbędną częścią konstrukcji społeczeństwa. Przyjmując to założenie Giddens polemizuje zarówno ze zwolennikami tradycjonalizmu jak i antytradycjonalistami. Przeciw tradycjonalistom wysuwa argument, że tradycja nie jest wcale czymś zastanym i trwałym Przeciw antytradycjonalistom wysuwa argument, że nie ma społeczeństwa bez tradycji. Jego zdaniem  społeczeństwa wytwarzają tradycję, ponieważ w taki właśnie sposób odnoszą się do przeszłości. Tradycja nie jest zastana, jej wytworzenie jednak jest niezbędne i zawsze w taki czy inny sposób się dokonuje. Można się zasadnie zastanawiać,  w jakim stopniu „opowieść elementarna” może być traktowana jako część tak definiowanej tradycji a nawet jako jej zasadnicza, centralna część. Kategoria „opowieści elementarnej”, podobnie jak Giddensowska kategoria „tradycji”,  zakłada również, że wyobrażenie przeszłości i odniesienie do przeszłości jest konstytutywnym czynnikiem społeczeństwa. Stosunek tego wyobrażenia przeszłości do tego „jak było” jest zagadnieniem osobnym.

Kategoria „tradycji” wydaje się jednak  tym różnić od kategorii „opowieści elementarnej”, że pochodzi ona z języka potocznego. W tym sensie „tradycja” jako obiekt badawczy jest intuicyjnie obecna, jako  desygnat czegoś powszechnie rozumianego, co nie oznacza że  ściśle zdefiniowanego  pojęcia. Inaczej  jest z terminem „opowieść elementarna”, który jest urobiony sztucznie i musi być na samym wstępie definiowany, nie jest bowiem wzięty z potocznego języka. Stanowić to jednak może o użyteczności takiej kategorii-terminu jako narzędzia badawczego.

„Opowieść elementarna” ma też do pewnego stopnia cechy zbliżone do terminu sterreotypu. W klasycznej już pracy „Polnische Wirtschaft. Nowoczesny niemiecki dyskurs o Polsce” Hubert Orłowskie, przywołuje Lipmannowską definicję stereotypu:

ekonomiczne narzędzie poznania, stanowiące  rodzaj obrony przez wysiłkiem, jakiego wymagałoby całościowe i szczegółowe doświadczenie.[56]

I pogłębia owe intuicyjne stwierdzenia odwołując się do prac z dziedziny semantyki historycznej.

Całość współimplikowanego świata nie jest dostępna jako pełnia, lecz tylko w drodze selekcji, szeregowania lub agregacji, przy rezygnacji ze szczegółów […]. Aby owe selekcje, szeregowania i agregacji, nie wyszły poza ramy tego co jest społecznie oczekiwane i akceptowane, dokonuje się typizacji sensu, a mianowicie – zależnie od potrzeb – jego czasowej, merytorycznej bądź społecznej generalizacji. [57]

Orłowski w swoim obszernym studium pokazuje, jak stereotyp „polnische Wirtschaschft” staje się ową społeczną generalizacją niemieckiego dyskursu o Polsce i jak dalece był centralnym miejscem  obrazu Polski w Niemczech. W świetle rozważań i definicji semantyki historycznej, do której Orłowski się odwołuje,  można stwierdzić, że „opowieść elementarna” to szczególna, złożona forma takiej „typizacji sensu” i „społecznej generalizacji” w odniesieniu do przeszłości. Orłowski zauważa, że określenie „polnische Wirtschaft” pełni zarówno rolę hetero jak i autostereotypu [58]. Hubert Orłowski w swojej pracy o polnische Wirtschaft dowiódł w udokumentowany sposób jak uchwycić można funkcjonowanie pewnego stereotypu. Znakomity badacz przywołuje też kategorię ‘opowieści elementarnej” i pokazuje jej pokrewieństwo z terminem ‘stereotyp’.

Trzeba jednak zauważyć, że wykazanie funkcjonowania pewnej „opowieści elementarnej” i  ukazanie jej jako swoistego stereotypu może być  w o wiele  trudniejsze lub pozbawione podstaw, jeśli chodzić będzie o opowieść bardziej rozbudowaną niż analizowany przez Huberta Orłowskiego „polnische Wirtschaft”. [59].

Istotne jest też uczynienie uwagi, jak ma się historiografia pamięci to dziejów samej historiografii. Wydaje się bowiem naturalne, że opisując ‘pamięć społeczną’  przywołuje się też prace historyków, szczególnie te, które cieszą większą popularnością i pamięć tą zdają się kształtować. To jednak pamięci społecznej nie da się zrekonstruować jedynie na podstawie analizy najbardziej nawet wpływowej historiografii. Nie należy też zapominać, że  historiografia pamięci to dział historiografii dziejów najnowszych, a badana pamięć społeczna to nie ukształtowana w pełni pamięć kulturowa lecz pamięć zbiorowa. Oznacza to między innymi, że kanon książek historycznych  określających różne nurty myślenia w samej tylko naukowej historiografii nie jest jeszcze gotowy. Otwarte pozostaje też pytanie, w jakim stopniu historiografia  pisana w danej epoce oddaje sposób,  w jakim dana epoka widzi przeszłość. W odniesieniu do własnej epoki, do czasów najnowszych, z natury rzeczy na pytanie to nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć, bo historiografia ta nie została jeszcze skompletowana i wszystkie książki, jakie należałoby wziąć pod uwagę nie zostały napisane.[60]

Historiografia pamięci nie jest meta-historiografią. Jej przedmiotem nie są też interpretacje przeszłości ani dzieje historiografii dziejów najnowszych. Jej właściwym przedmiotem są społeczne obrazy przeszłości, ‘pamięć społeczna’ a historiografia  idei czy dziejopisarstwa może  być  jedynie badaniem wspomagającym i pomocniczym.

Historyk i historiografia pamięci

Czas dyktatury, zbrodni i represji pozostawia w społeczeństwach swoje głębokie ślady.  Ustalanie listy ofiar czyni z „rozrachunku ze złą przeszłością” swoistym współczesnym  kultem zmarłych. Głębokie urazy i społeczne patologie, na które cierpią jednostki, środowiska społeczne jak i całe społeczeństwa mają być w taki czy inny sposób przezwyciężone. Nasuwa się  analogia, że tak jak w  indywidualnej terapii pozbycie się traumy wymaga uświadomienia sobie jej przyczyn, co związane jest z przywracaniem  pamięci, tak i w przypadku  społeczności politycznej zrozumienie przeszłości jest  istotnym warunkiem odbudowy nadziei  i perspektyw na przyszłość. Analogia ta wymaga namysłu, bowiem może być pod wieloma względami zwodnicza, jeśli z jej pomocą określić nową rolę historyka, jako psychoterapeuty społeczności straumatyzowanej swym ‘złym’ czasem przeszłym.

Okres ten stawia historiografię dziejów  najnowszych  istotnie  w sytuacji szczególnej, jeśli ma się ją  uprawiać samoświadomie. Historyk uwikłany jest we wszelkie spory  kto był ofiarą a kto sprawcą, komu  należą odszkodowania i rehabilitacja, jego opisy i diagnozy, czy tego chce czy nie, mogą być dalece nieobojętne dla bieżącego życia politycznego. Uczestniczy pośrednio w orzekaniu winy, a nawet kary, też czy tego chce czy nie. Paul Ricouer pyta przenikliwie :

W jakiej mierze argumentacja historiograficzna może  zasadnie przyczynić się do sformułowania wyroku karnego wymierzonego w wielkich zbrodniarzy XX wieku, a zarazem zasilać „dissensus” celem edukacyjnym? Odwrotne pytanie brzmi następująco: w jakiej mierze można między zawodowymi historykami prowadzić spór pod dyktando wydanego już uprzednio wyroku skazującego, nie tylko na płaszczyźnie narodowej i międzynarodowej opinii publicznej, lecz także sądowniczej i karnej? Czy na płaszczyźnie historiograficznej pozostaje jeszcze margines dla „dissensus”, który byłby postrzegany jako uniewinnienie? [61]

Jeszcze bardziej od kwestii  winy i kary skomplikowany wydaje się problem odpowiedzialności za „złą przeszłości”, w kategoriach nie tylko kryminalnych i politycznych, ale także moralnych.  Skomplikowana może być też sytuacja historyka wciągniętego w  spory dwóch narodowych  społeczność, w szczególności wtedy gdy należy on do jednej z nich.  We wszystkich tych wypadkach historyka staje się często arbitrem  wielkich publicznych sporów. Można mieć wątpliwości czy sama  rzetelność naukowa zdoła go uczynić go bezstronnym i wyzwolić z tej dwuznacznej sytuacji mimowolnego nawet wykraczania poza granice działalności naukowej.

Nader trudno jednak jest   normatywne określić,  jaką postawę historyk ma przyjąć. Wybitny historyk, Volkhard Knigge, dyrektor muzeum obozu w Buchenwaldzie, twierdzi, że demokratyczna kultura pamięci tworzy się dzięki wyważonemu podziałowi zadań i równowadze między polityką, naukami historycznymi i środowiskami pokrzywdzonych.

Rzeczą podstawową jest przy tym, aby  historia nie była własnością żadnej partii, żadnego związku, żadnego środowiska. Jest zadaniem nauk historycznych zbadać i uzasadnić, jak się sądy dotyczące historii są trafne a jakie nie. Polityka stwarza, tak jak to jest dla całej kultury, odpowiednie ramy dla rozsądnej pracy – i daje odpowiednie sygnały – nie może jednak dysponować, jaki ma być obraz historii. Pokrzywdzeni i ofiary ze swoim historycznym doświadczeniem są świadkami, których słowa mają wielką wagę informacyjną i etyczną. I oni jednak nie są ostateczną instancją historycznej prawdy, bowiem jak w przypadku każdego źródła historycznego trzeba mieć do ich wypowiedzi krytyczny dystans i umieć umieścić je w odpowiednim kontekście. Owa konstrukcja  jest oczywiście nader delikatna i nieustannie dbać trzeba o jej równowagę. Rozumie się też samo przez się, że partyjna polityzacja i instrumentalizacja nie jest żadnym właściwym środkiem. [62]

W  bardziej podniosłych słowach  rolę historyka czasów najnowszych i jego zobowiązania opisuje brytyjski historyk Peter Burke:

Herodot myślał o historykach jako o strażnikach pamięci , pamięci o wspaniałych i podniosłych czynach. Wolę postrzegać historyka w innej roli jako strażnika pamięci o czynach niecnych, o szkieletach ukrywanych w szafie społecznej pamięci. Niegdyś byli urzędnicy nazywani ‘przypominaczami’. Było to eufeministyczne nazwanie dla ściągających  długi, mieli za zadanie przypominać ludziom, o tym o czym by najchętniej zapomnieli. Jedną z najistotniejszych funkcji historyka jest bycie takim przypominaczem. [63]

Historycy byli często i często bywają do dzisiaj  swoistymi kapłanami wiedzy o przeszłości, bywają też dzisiaj jej żałobnikami, jak również traktowani są jako eksperci, których się dobiera, by powiedzieli  ‘jak było’. Dawniej bywali kronikarzami dynastii lub piewcami narodowych dziejów. Dziś  historyk czasów najnowszych boleśnie świadomy bywa swojej dwuznacznej roli.  Można powątpiewać jednak, czy rola historyka da się sprowadzić jedynie do tej, którą opisuje Burke.  O przeszłości trzeba przede wszystkim i najpierw opowiadać, opowiadać o tym ‘jak było’ i jest to zadanie oraz   powołanie historyka, nawet jeśli związane jest  z pewną nieuchronną naiwnością i stronniczością. Funkcja „przypomina cza” o niewygodnej przeszłości  może być istotna jedynie wtedy,  kiedy przyszłość ta została już opowiedziana. Trudno sobie wyobrazić by cała opowieść o przeszłości można było sprowadzić do samych niecnych czynów.  Krytyczny sposób uprawiania historiografii czy chociażby tylko dziejów najnowszych nie może polegać na tym, że prezentuje się czarną wizję dziejów w przeciwstawieniu do „apologetycznej” społecznej pamięci. Byłoby swoistą arogancją historyka  przekonanie, że wyrasta on tak dalece ponad własną epokę, by osądząć jej wyobrażenia o własnej przeszłości. Lekcję pokory historycy dają sobie zresztą sami,  pisząc o poglądach swoich poprzednich o kilkadziesiąt czy o wiek starszych i dostrzegając, że mimo ich naukowej dyscypliny i dążności do krytycyzmu byli dziećmi swojej epoki, dzieląc z nią wiele z jej naiwności i bezkrytycyzmu.

Mimo to uprawianie historiografii  może być, pod pewnymi warunkami, działalnością krytyczną, a owa nieuchronna naiwność i stronniczość znaleźć się może pod kontrolą. Kiedy historyk usiłuje ustalić dystans między ‘społeczną pamięcią’ a  zawsze  niedoskonałym i mglistą wiedzą  o tym „jak było”, wprowadza krytyczną refleksję zarówno we własne badanie jak w  społeczny proces kształtowania pamięci. Ustalając ów dystans i różnicę może próbować wskazywać, w jakim kierunku zmierza zbiorowa pamięć i jakie są tego powody. Historiografia pamięci jest dla tego krytycznego zabiegu potrzebna, bowiem bez  wiedzy,  jaką jest ‘społeczna pamięć’ i  jak się kształtuje, trudno jest ową różnicę dostrzegać i ustalać.[64]


[1] Von „Gesellschaft“ zu Gedächtnis“. Der historische Paradigmawechsel. W: Diner (2003) Dan: Gedächtnis Zeiten. Über jüdische und andere Geschichten. Podobne konstatacje czyni historyk przynależny do zupełnie innego nurtu Frank Ankersmit. Pisze on: Jeszcze w dziewiętnastym wieku postrzegano historię jako wynik działań królów, mężów stanu, generałów i innych dostojników. Czytelnicy oczekiwali od historyka wyjaśnienia poczynań takich postaci i to właśnie było miarą jego sukcesu (…) Sytuacja ta uległa zmianie na początku dziewiętnastego wieku. Uznano wówczas historię za skutek działania wszechogarniających  sił historycznych i społecznych, a nie poszczególnych królów i polityków. Wielka Rewolucja Francuska jaskrawo pokazała, jak bardzo rzeczywisty bieg historii może oddalić się od intencji jej głównych aktorów. Natomiast obecnie stwierdza White: nagłą karierę pojęcia pamięci we współczesnej świadomości historycznej. Postmodernistyczna „prywatyzacja” przeszłości, w: Ankersmit (2004) Frank: Narracja, reprezentacja, doświadczenie. Studia  z teorii historiografii. S.367-368 i 371.

[2]Wszechobecność terminu pamięć jest  uderzająca. Ma się do czynienia zarówno z nową do pewnego stopnia kategorią naukowej historiografii jak i modnym słowem zastępującym często lub współwystępującym ze słowem historia. Dla przykładu: Paul Ricoeur tytułuje swoją pracę Pamięć, historia, zapomnienie. Ewa Domańska tytułuje swoją antologię tekstów anglo-amerykańskiej historiografii lat dziewięćdziesiątych „Pamięć, etyka, historia”.

[3]Historii przypisywano urząd sędziego oceniającego przeszłość oraz instruującego współczesnych, jak uczynić przyszłość użyteczną (…) niniejsza praca nie pretenduje do pełnienia takiej zaszczytnej funkcji – jej celem jest powiedzieć, jak sprawy się rzeczywiście miały.Leopold Ranke, Geschichte der romanischen und germanischen Völker von 1494 bis 1514 1824)

[4]Pełny cytat z Galla Anonima brzmi: Lecz dajmy pokój rozpamiętywaniu dziejów ludzi, których wspomnienie zaginęło w niepamięci wieków i których skaziły błędy bałwochwalstwa, a wspomniawszy ich tylko pokrótce, przejdzmy do głoszenia tych spraw, które utrwaliła wierna pamięć.

[5] Assmann (1999) Jan:  Das kulturelle Gedächtnis. Schrift, Erinnerung und politische Identität in frühen Hochkulturen.

[6]Zwraca podobieństwo sformułowania u Niny Assorodobraj piszącej o ‘żywej pamięci’. „Pamięć komunikatywna” definowana przez Assmanna przypomina pod wieloma względami to co w innym horyzoncie teoretycznym polska badaczka opisywała  jako „żywą pamięć”.

[7] Assmann Jan: Das kulturelle Gedächtnis. Schrift, Erinnerung und politische Identität in frühen Hochkulturen, München 1999, s.50.

[8] Aleida Assmann: Soziales und kollektives Gedächtnis,s.2.

[9]W polskiej literaturze pojęcia te zostały w ostatnim okresie w ciekawy sposób omówione przez Roberta Trabę w jego pracy Historia – przestrzeń dialogu Warszawa 2006. Traba zwraca słusznie uwagę, że pojęcia te, które do polskiej literatury trafiają z literatury zachodniej angielsko- i niemieckojęzycznej mają pendant w polskich dyskusjach metodologicznych lat 60-tych i 70-tych. Istotnie to co Assmann nazywa pamięcią komunikatywną przypomina pojecie „pamieci żywej” w pracach Niny Assorodobraj. Podobnie sam termin termin „pamięć” w jakims stopniu zajmuje miejsce terminu „świadomość historyczna” , który w polskiej historiografii o nachyleniu socjologicznym i socjologii był szeroko stosowany i dyskutowany.

[10] Warto jeszcze raz zwrócić uwagę, na  konieczne schematyzacje, aby uporać się z opisem niezwykle złożonego i skomplikowaneego procesu. Definiowana przez Assmanna pamięć kulturowa, mimo że określona jako zastygnięta, również podlega przecież zmianom. Średniowiecze inaczej postrzegane było w Odrodzeniu, niż w epoce baroku czy  w wieku XIX. Jeszcze inaczej postrzegane jest dzisiaj. Pamięć kulturowa odniesiona do średniowiecza była w każdej z tych epok  inna. Percepcja przeszłych epok, periodyzacja i samo poczucie czasu historycznego zmienia się nieustannie. Te przemiany pamięci kulturowej podlegają jednak innym regułom niż kształtowanie się pamięci komunikatywnej.

[11] Assmann Jan, Das kulturelle Gedächtnis. Schrift, Erinnerung und politische Identität in frühen Hochkulturen, München 1999, s.52

[12] Lutz Niethammer: Diesseits des „Floating Gap“. Das kollektive Gedächtnis und die Konstruktion von Idaentitaet im wissenschaftlicehn Diskurs, [w:] Niethammer: Deutschland danach, s.565-582.

[13] Aleida Assmann: Soziales und kollektives Gedächtnis,s.2.

[14] Assmann Jan, Das kulturelle Gedächtnis. Schrift, Erinnerung und politische Identität in frühen Hochkulturen, München 1999, s.52.

[15] Szeroko pojęcie legitymizacji w tym właśnie historycznym kontekście dyskutuje uczennica Habermasa Meuschel (1992) Siegrid: Legitimation und Parteiherrschaft in der DDR.

[16] Applery Joyce, Hunt Lynn, Jacob Margaret (2000): Powiedzieć prawdę o historii, Przełożył Stefan Amsterdamski.

[17]Aleksander von Plato, znany historyk zajmujący się oral history, podkreśla  ważącą rolę  kształtowania pamięci w przekazie rodzinnym, który służyć może jako dobry przykład pamięci komunikacyjnej. Duże znaczenie i siła oddziaływania przekazu ustnego w najbliższym danej osobie środowisku  tłumaczy ogromną inercję i trwałość obrazów przeszłości, mimo zmiennego wpływu czynników zewnętrznych i dyskursu publicznego. Patrz m.in. Hagen Plato, Alexander v. (Hg.): Die DDR in der Erinnerung, Studienbrief der Fernuniversität Hagen, Hagen 1999.

[18] Patrz: Hans-Jürgen Goertz (2001): Unsichere Geschichte. Zur Theorie historischer Referentialität.

[19] Christoph Kleßmann:  Zeitgeschichte als wissenschaftliche Aufklärung, [w:] APuZ nr 51-52/53/54, 23.12.2002.

[20]White Hayden: Kosmos,chaos i następstwo, w :Domańska Ewa (red): Pamięć etyka i historia, s.86.

[21] Christoph Kleßmann:  Zeitgeschichte als wissenschaftliche Aufklärung [w:] APuZ nr 51-52/53/54, 23.12.2002.

[22]Historia mówiona ujawnia też całą wieloznaczność badania dziejów najnowszych. Relacje świadków są zarówno źródłem do tego by badać jak się sprawy miały jak do tego jak przeszłość jest zapamiętywana.  Jedno warunkuje często drugie. Pamięć komunikacyjna, mówiona, nie jest przejrzystym medium odsłaniającym przeszłość. Często też jest medium przesłaniającym przeszłość. Odsłanianie mechanizmów pamięci komunikatywnej jest sposobem analizy i krytyki źródła, jakim jest relacja świadka.

Stąd też i szczególne procedury i metody badawcze, jak np.: „oral history” [„historia mówiona’], które wobec historii dawniejszej są niemożliwe. Można uczynić spostrzeżenie, że nowa metoda badań,  jakim jest „historia mówiona” [oral history] to w dużym stopniu właśnie badanie i odkrywanie mechanizmów pamięci komunikacyjnej i korzystanie z niej jako źródła historycznego. Ta dwuznaczność „oral history“ jest wiele mówiaca.

[23]Należy dodatkowo zaznaczyć, że badanie pamięci jednej epoki o innej epoce nie przynależy do tego,  czym jest  historiografia pamięci. Historiografia pamięci przynależy do historiografii dziejów najnowszych, ponieważ zajmuje się kształtującą się pamięcią komunikacyjną i zbiorową in statu nascedi. Jeśli jednak bada się wyobrażenie, jakie epoka Oświecenia ma o średniowieczu lub wiek XIX o Odrodzeniu to bada się ‘pamięci kulturowe’ jakie ukształtowały się przeszłości. Podobnie badając współczesne wyobrażenia o średniowieczu, oświeceniu czy wieku XIX przemiotem badania jest ‘pamięć kulturowa’ naszej epoki.

[24] Assmann (1999) Jan : Das kulturelle Gedaechtnis. S.52.

[25]Kula  (2002) Marcin: Nośniki pamięci historycznej.

[26] Pierre Nora: Les Lieux de mémoire (1984–1992)

[27] Czego wyrazem jest m.in. trzy tomowe  Deutsche Erinnerungsorte zredagowane w roku 2001 przez   francuskiego  historyka Etienne Francois i niemieckiego historyka Hagena Schulze. Kaminsky (2007) Anne (Hg.): Orte des Erriners. Gedenkzeichen, Gedenkstaetten und Mussen zur Diktatur in SBZ und DDR.

[28] Rainer Eppelmann, Thomas Krueger, Markus Meckel : Zum Geleit Wort w: Kaminsky (2007) Anne (Hg.): Orte des Erinners. Gedenkzeichen, Gedenkstaetten und Mussen zur Diktatur in SBZ und DDR. s 7.

[29] Mówiąc o narracyjności pamięci przywołać trzeba, dla uwyraźnienia sprawy, przeciwieństwo narracji (opowiadania, fabuły) i dyskursu (rozumowania, wyjaśniania). Naukowa książka historyka jest nie tylko narracją ale i dyskursem. Badacz narracji pisze:      Nawet historiozofia, która przecież nie może się całkowicie obyć bez odwoływania się do kategorii sekwencji narracyjnej, przydaje jej przynajmniej jakiś stały komentarz dyskursywny, z niego właśnie czerpiąć swoje naukowe dostojeństwo.(Harald Weinrich: Struktury narracyjne mitu, w: Głowinski (2004) Michał (wyd.): Narratologia.s.184).  Wedle takich rozróżnień ‘pamięć społeczna’ ze swoją ikonoczno-symboliczną komponentą byłaby narracją w czystszej postaci niż naukowa książka historiograficzna, w której narracji towarzyszy dyskurs.

[30]Ciekawe jest też pytania, jak określić  różnicę  narracji  powieści od narracji dziejopisarza.  Było już stawiane wielokrotnie. W gruncie rzeczy jest to inne tylko sformułowanie pytania, jakie stawiali sobie twórcy linguistic turn, Hayden White, Michel Foucault, Andersmit czy wielu innych współczesnych historyków i filozofów. Ma ono bardzo wiele wariantów i ostatecznie sprowadza się do pytania o status ontologiczny tego, co usiłujemy nazwać przeszłością – pytania, na które nie potrafimy precyzyjnie odpowiedzieć, a które nurtowało już wielkiego Husserla i z którym on również nie uporał się. E.Husserl: Zur Phaenomelogie der Intersubiektivitaet, Dritter Teil,  1929-1935, hg. I.Kerh, Haag 1973, Hua, t.XV., gdzie uczony podejmuje problem relacji między świadomością czasu jednostki a czasem jako zjawiskiem zycia społecznego i dziejowości. Wcześniej Husserl podjął problem samej świadomości czasu w Wykłady z fenomenologii wewnętrznej świadomości czasu.

Cześć historiografii opowiada, ale nie cała historiografia. Jak słusznie zauważa Jürgen Kocka brak jest narracji w  historiografii zorientowanej strukturalnie, teoretycznie cyz analitycznie. [Patrz: Powrót do narracji? Głos na rzecz argumentacji historycznej, [W:] Jerzy Kałążny: Opowiadanie historii w niemieckiej refleksji teoretycznohistorycznej i literaturoznawczej od oświecenia do współczesności , Poznań 2003.s.351]

Narrację – opowieść – historyka kontroluje ‘kalendarium podstawowe’ – to co u Reinharda Kosselecka nazwane jest naturalną  chronologią [Reinhard Koselleck: Przedstawienie, zdarzenie i struktura [w:] Jerzy Kałążny: Opowiadanie historii w niemieckiej refleksji teoretycznohistorycznej i literaturoznawczej od oświecenia do współczesności Poznań 2003. s.293.] Kolejność znanych wydarzeń to  elementarna podstawa  narracji dziejopisarskiej.  Świat powieści jest wyobrażony. Zadając pytanie o nie umieszczone w powieści szczegóły biografii jej bohatera, możemy je sobie jedynie „dofantazjować”, albo liczyć na to, że autor powieści napisze jej następny tom i rozwinięciem dawnej fabuły zaspokoi naszą ciekawość.

Przy lekturze pracy historyka uzasadniona może być krytyka, że pewne zdarzenia nie zostały uwzględnione, przez co obraz przeszłości jest nie pełny oraz że w skutek takich czy innych  braków nie dostarczono odpowiednich wyjaśnień tego, co się zdarzało. Obroną może być argument, że nie można uwzględnić wszystkiego. To do czego odnosi się praca historyka, to do pewnego stopnia nieskończona z punktu widzenia badacza ilość szczegółów (albo jak ktoś chce  „faktów”), z których tylko ograniczona i to stosunkowo nie wielka ilość może stać się materią i tworzywem dzieła historycznego, choćby nawet wielotomowego i o encyklopedycznych ambicjach. Narracja dziejopisarza jest  wynikiem selekcji i eliminacji – a dodać można pewnie o zapominaniu. Problemu tego brak w przypadku dzieła literackiego. Gdy szczegółów jest w  powieści za mało powie się, że jest ona zbyt schematyczna, gdy zaś będzie ich za dużo, powie się że powieść jest nużąca.

Istotna jest też kwestia wyjaśniania-dyskursu. Samo kalendarium nie stanowi jeszcze wyjaśnienia. Zapis samej tylko chronologii – kalendarium – jest poślednim gatunkiem dziejopisarstwa, choć nie należy nim pogardzać. Praca historyczna jest nie tylko opowiadaniem (narracją) ale także wyjaśnieniem (dyskursem). [Posługuje się tu arbitralnym rozróżnieniem narracja- dyskurs jakie obecne jest w książce Michała Głowińskiego „Narratologia“]. Narracja historiografa jest nieodłącznie sprzężona z dyskursem.

Można i trzeba zadać pytanie, czy istnieje typ dyskursu-wyjaśniania typowy dla historiografii. Ośmielę się wyrazić przekonanie-hipotezę, że nie ma żadnego specyficznie dyskursu historiografii. Historyk jako narrator sięga do wyjaśnień ekonomicznych, psychologicznych, społecznych itd. itd., czasem nawet do nauk przyrodniczych jak medycyna i genetyka czy fizyka, gdy wyjaśnić ma wiek badanych obiektów czy pochodzenie jakiejś populacji i ustalenie pokrewieństwa. Jako ten który wyjaśnia posługuje się narzędziami i kategoriami  ekonomisty, socjologa, psychologa, bywa też w tym znaczeniu literaturoznawcą czy językoznawcą. Dyskurs historyka jest mieszaniną wielu dyskursów i paradoksalnie nie ma w nim nic specyficznie historycznego, oprócz jedynie tego, że wplecione jest  to wszystko  chronologię czasu przeszłego.

Dziejopisarz aby wyjaśniać musi opowiadać. Czas przeszły jest wyobrażony  w narracji historiograficznej poprzez opowiadanie. Parając się dyskursem dziejopis musi być narratorem. „Chronologia elementarna” (należy ją absolutnie odróżniać od „opowieści elementarnej” o jakiej mówi von Troth), jest kanwą jego opowieści-narracji.

Łatwo skonstatować, że skoro dziejopis nie jest w stanie oddać całej przeszłości, dokonał selekcji wśród tego, co było mu dostępne i pozostawać w nieświadomości mnogości spraw, do których nigdy się nie dotrze. Nigdy i w żaden sposób. Przeszłość, jak zauważa wielu badaczy, zastanawiających się nad ontologicznym statusem przeszłości, nie jest przedmiotem naszego doświadczenia. Miniona chwila jest od nas bardziej oddalona od najodleglejszych gwiazd, które wciąż możemy mieć nadzieję chwycić  w sieć matematycznych równań. Przeszłość dana jest jedynie w modusie teraźniejszości, jest naszym wyobrażeniem, jest przedłużeniem i wyolbrzymieniem naszej pamięci.

Patrz: m.in.: Hans Robert Jauss: O analogii między zdarzeniem literackim a zdarzeniem historycznym, [w:] Jerzy Kałążny: Opowiadanie historii w niemieckiej refleksji teoretyczno historycznej i literaturoznawczej od oświecenia do współczesności Poznań 2003.

[31]Głowiński (2004) Michał: Narratologia. s.10.

[32]Definicja Trutz von Trotha za: Hubert Orłowski Przemoc-tabu-trauma ofiar, Zeszyty Instytutu Zachodniego. Nr 30/ 2002

[33] Znakomicie ilustrują „opowieść elementarną” albumowe wydawnictwa z końca XIX wieku jak np.: Bildersaal deutscher Geschichte. Zwei Jahrtausende deutschen Lebens in Bild und Wort. Herausgegeben von Adolf Bär und Paul Quensel. Leipzig 1892. (reprint z roku 2003). Rangę oficjalnej niemal interpretacji nadaje im drukowany na czołówce portret cezarza Wilhelma I. Kolejne obrazy ikony to bitwa w lesie teutońskim, koronacja Karola Wielkiego, bitwa pod Worrinngen itd

[34] Schulze Hagen: Kleine deutsche Geschichte, s.7.

[35] Z tego punktu widzenia ciekawą pozycją jest:  Schulze (1989) Hagen: Gibt es uberhaupt eine Deutsche Geschichte?

[36] Stąd też szalenie istotna rola „oral history” – „historii mówionej” jako metody badania dziejów najnowszych, wywoływania materiałów źródłowych a zarazem w szerokim zakresie aktywnego czynnika kreowania pamięci kolektywnej.

[37]Z taką zresztą krytyką spotkał się Pierre Nora, któremu zarzucano, że jego dzieło Lieux des memoire to bardziej projekt niż opis francuskiej pamięci. Jest to zarzut w jakiś sposób nieunikniony, bowiem trudno wyobrazić sobie, aby badanie tak skomplikowanego tworu jakim jest pamięć nie musiało z konieczności związane być z pewną arbitralnością.

[38] http://www.tendenzen.de/interviews/int397.htm Rozmowę prowadzili Heinz i Sigrun Schumacher (1995).

[39]Patrz: Ankersmit (2004) Frank: Pamiętając Holocaust: żałoba i melancholia oraz Przwedtswianie Holocaustu, w: Narracja, Reprezentacja, Doświadczenie. Studia z teorii historiografii. Czy też Paul Ricouer:

[40]Z owego prymatu historiografii dziejów najnowszych łatwiej zdać sobie sprawę przypominając, jaką rolę w XIX odrywała historia starożytności, z klasycznym liceum i kanonem wiedzy o literaturze starożytnego Rzymu i starożytnej Grecji.

[41]Przede wszystkim należy zadać sobie pytanie, dlaczego po pięćdziesięciu latach Holocauts nagle zyskał tak centralne miejsce w teorii historii. Odpowiedzi trzeba szukać w zwiększonej świadomości ograniczeń „zwrotu lingwistycznego”, który dominował w myśleniu historycznym przez ostatnie dwadzieścia lat – pisze Frank Ankersmit zaliczany sam szeroko rozumianego  nurtu lingwistycznego, Postmoderrnistyczna „prywatyzacja” przeszłości w: Ankersmit (2004) Frank: Narracja, reprezentacja, doświadczenie. Studia z teorii historiografii.s.381,  a także tamże: Pamiętając Holocaust: żałoba i melancholia, w: Ankersmit (2004) Frank: Narracja, reprezentacja, doświadczenie. Studia z teorii historiografii.

[42]Na związek rozrachunku z II wojną ai komunizmu wskazuje m.in.: tom studiów Lebow Richard Ned, Karnsteiner Wulf,  Fogu Claudio (Ed.): The Politics of Memory in Postwar Europe (2006).

[43] Świadectwem aktualności tej problematyki są częste doniesienia prasowe. Przykładowo: Przed japońskimi placówkami dyplomatycznymi w Chinach przez całą sobotę i niedzielę trwały gwałtowne protesty. Zaatakowano nawet rezydencję ambasadora, policja była bezczynna. „Precz z Japonią!”, „Bojkotujmy japońskie towary!”, „Zerwać stosunki dyplomatyczne!” – takie napisy widniały na transparentach. Palono też japońskie flagi. Chińczycy protestowali przeciwko przyjęciu w Japonii podręcznika szkolnego, w którym wybielono popełnione przez Japonię zbrodnie wojenne. Były to największe protesty w Pekinie od czasu demonstracji na placu Tiananmen w 1989 roku. Tokio zażądało przeprosin i odszkodowań za spowodowane przez demonstrantów zniszczenia. [w:] Chińscy demonstranci atakują placówki japońskie. Rzeczpospolita  11.04.05

[44] Pewnym sposobem postępowania z przeszłością dyktatury i jej zbrodni było i jest zapomnienie.  Była to formuła wielu dawniejszych traktatów pokojowych. Nie na darmo też Winston Churchill w swojej słynnej mowie w Zurychu, stojącej u początków integracji europejskiej, mówi z emfazą o „cudownej sile zapomnienia”. Nader częstą praktyką była powszechna amnestia i chęć świadomego zapominania o przeszłości w celu zapobieżeniu spirali przemocy. Istotnym jest jednak zauważyć, że w otwartym społeczeństwie nowoczesnego typu panuje  zbyt wielka przejrzystość, by akt zapominania mógł być powszechniej możliwy i skuteczny. Pluralistyczny charakter społeczeństwa decyduje, że trudno odmówić chociażby  ofiarom i ich rzecznikom prezentowania własnego stanowiska.

[45] Baerbel Bohley: „Wir wollten Gerechtigkeit und bekamen den Rechtsstaat”.   Bilanz zwölf Jahre danach. [w:] Recht und Gerechtigkeit. XIII. Bautzen-Forum der Friedrich-Ebert-Stiftung. 23 und 24. Mai 2002. Dokumentation, ss.32-33.

[46] Nie oznacza to, że rozrachunek nie dotyka takich społeczeństw. Przykładem jest rozrachunek z postępowaniem wobec Indian w Ameryce czy kwestia niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. Inne przykładu dostarcza np.: kwestia Aborygenów w Australii.

[47] Materialien der ersten Enquête-Kommission, Band I, S.783

[48]Burke Peter: History as Social Memory, w:  Butler T. (Ed): Memory, Histoty ,Culture and the Mind (1989) s.88.

[49]Jako przykład takiego dialogu podać można głośną książkę Edwarda W.Saida Orientalism. Autor bada to właśnie co wypada nazwać pamięcią Zachodu o Oriencie, przeprowadzając zarazem krytyczną analizę tych wyobrażeń jako żródła dawniejszych i obecnych konfliktów.

[50] Dank, [w:] Friedenspreis des Deutschen Buchhandels 1994, Ansprachen aus Anlass der Verleihung, Frankfurt a.M. 1994 s.51

[51] Klaus Zernack: Polska i Rosja. Dwie drogi w dziejach Europ, s.8.

[52]Czyniąc takie pojęciowe rozróżnienia w dużym stopniu odwołuję się nie tylko do najnowszych dyskusji ale również do inspiracji zawartych w wykładach Prof. Stefana Swieżawskiego oraz w jego  monumentalnej pracy Zagadnienie historii filozofii.

[53]Tak np.: zdaje się czynić Patrick H.Hutton w jego pracy History as an Art  of Memory, w szczególności w rodziale Maurcice Halbwachs as Histrorian of Collective Memory. W tytule tej pracy zwraca nota bene uwagę dwuznaczność słowa „”History”.

[54] Anthony Giddens (1999), Runaway World. Korzystam z niemieckiego tłumaczenia Anthony Giddens, Entfesselte Welt. Wie die Globalisierung unser Leben verändert. Rozdział Tradition ss.51-69.

[55] Patrz: Hobsbawn Eric, Ranger Terence: The Invention of Tradition.

[56] Za: Orłowski (1998) Hubert: Polnische Wirtschaft. Nowoczesny niemiecki dyskurs o Polsce, s.15.

[57] N. Luhmann: Gesselschaftsstrutur und Semantik, Franfurt/Main 1993 s.18,  [za:] Orłowski (1998).

[58] Orłowski (1998), s.16.

[59]Kwestie te wymagałyby dalszej uwagi i   uzupełnień. Należy przy tym zwrócić uwagę na istotne rozróżnienie, jakie wprowadza się w studiach nad stereotypami, na hetero i autostereotypy  „Opowieść elementarna”  może zawierać stereotypy dotyczące innych (np.: „Niemcy są zagrożeniem dla Polaków” jako stwierdzenie Polaków o Niemcach), ale przede wszystkim kreuje ona autostereotyp (np.: „Polacy są bohaterscy” jako stwierdzenie Polaków o Polakach). Należy zadać pytanie konfrontacja „opowieści elementarnych” nie jest przede wszystkim konfrontacją autostereotypów wbrew intuicyjnemu do pewnego stopnia przekonaniu, że chodzi przede wszystkim o heterosterotyp. Należy zauważyć, że heterostereotypy są  w ograniczonym stopniu narzędziem komunikacji z innymi. Stereotypy X-ów o Y-kach opowiada się w społeczności X-ów. Jeśli są one negatywne, nie komunikuje się ich otwarcie Y-kom, chyba że w akcie otwartej niechęci czy wrogości. W procesie natomiast komunikacji nie mającej takiego wrogiego charakteru między Y-kami a X-ami obie strony prezentują się z pomocą własnych wyobrażeń o sobie samych (dokonując aktu autoprezentacji) czyli autostereotypów. Rozpoznanie dominujących autostereotypów, jako konstrukcji „opowieści elementarnej” które służą takiej wzajemnej komunikacji,  stanowić więc mogłoby  wstęp do badania postulowanego tu wycinka „historii odniesień”.

Ciekawym kompendium a zarazem podsumowaniem intensywnych dyskusji na temat wzajemnego postrzegania i stereotypów Polaków i Niemców jest tom zbiorowy zredagowany Stereotyp, Identität und Geschichte. Die Funktion von Stereotypen in gesellschaftlichen Diskursen Hg. von Hans Henning Hahn unter Mitarbeit von Stephan Scholz,  (2002).

[60]Ciekawe też, na marginesie prowadzonych tu rozważań,  jest  pytanie,  w jakiej relacji „historiografia pamięci”  pozostaje do „metahistorii” w zrozumieniu,  jakie pojęciu temu  nadał Hayden White. a także jaki jest stosunek historiografii pamięci do dziejów samej historiografii (historii historiografii). W swoim klasycznym studium o wyobrażeniach historycznych XIX wieku, bada on  jak dalece były one  uwarunkowane  własnym czasem.Stwierdza,  że percepcja przeszłości dokonują się za pomocą mitów. Ciekawe, że White nie odróżnia wyraziście między ideaami i wyobrażeniami historiografii badanej przez niego epoki a jej pamięcią społeczną (tego pojęcia osobno nie przywołuje), bowiem historiografia epoki zdaje się być  dla niego reprezentatywna dla tego co nazywane jest tu pamięcią  i posługuje się tymi samymi mitami. „Metahistoria” jest w  intencji  White’a sposobem demaskacji, a on sam dochodzi do wniosku, że mitotwórcza historiografia może być traktowana jako odmiana twórczości literackiej. Wydaje jednak, że słówko  „meta”, jeśli oznaczać ma wyższy poziom analizy z logicznego punktu widzenia, nie znajduje dostatecznego uzasadnienia i choć efektowne użyte jest na wyrost. Studium Haydena poświęcone wyobraźni historycznej w XIX wieku można by śmiało zaliczyć do studiów nad dziejami  historiografii, nie nazywając tych rozważań  metahistorią, co jest terminem aż nazbyt wieloznacznym. Poprzez to, że opisuje się podglądy o przeszłości naszych poprzedników nie wnosimy się logicznie na żaden metahistoryczny poziom. Gdyby tak było mielibyśmy do czynienia z licznymi poziomami związanymi z możliwością refleksji kolejnych epok o wyobrażeniach o przeszłości epok poprzednich. Wydaje się też, że konstatacja  mitotwórstwa  historiografii nie musi prowadzić do wniosków tak  radykalnych, jak czyni to Hayden White, o niemal wyłącznie literackim jej charakterze. Jak się wydaje wprowadzenie kategorii ‘pamięci społecznej’, w  rozważania takiego typu takie jakie prowadzi Hayden White, pozwoliłoby na dokonanie odpowiednich rozróżnień uwalniających od takiego radykalizmu. Patrz: Hayden (1974) White:  Metahistory: The Historical Imagination in Nineteenth-Century Europe.

[61] Ricouer (2006) Paul:  Pamięć, historia, zapomnienie, s.437.

[62] Knigge Volkhard: Wie aus Geschichte lernen [w:] Norbert Lammert, Bernhard Vogel, Christian Meier, Hermann Schäfer, Richard Schröder, Günter Nooke, Volkhard Knigge, Andreas Nachama, Jörg Schönbohm, (2004): Erinnerungskultur. Kongressdokumentation s.70

[63]Burke Peter: History as Social Memory, w: Butler T. (Ed): Memory, History ,Culture and the Mind (1989) s.97-113.

[64] Lebow Richard, Kansteiner Wulf, Fogu Claudio (Ed.):The Politics of Memory In Postwar Europe. (2006

3 replies

  1. Bardzo dziękuję za rzetelny i wyczerpujący tekst. A szczególnie jestem wdzięczna za uporządkowanie pojęć z zakresu pamięci społecznej:)

  2. W powyższej publikacji porusza Pan wiele mniej lub bardziej interesujących kwestii związanych z historiografią pamięci, jednak mnie, ze względu na osobiste doświadczenia, szczególnie zainteresowała kwestia rozrachunku z tzw. ”złą przeszłością”. Ale nie na szczeblu międzynarodowym, bo tam, jak Pan słusznie zauważa działają rozmaite regulacje prawne, dyplomatyczne itd., ale w stosunkach człowiek-człowiek. Jako uczennica liceum brałam udział w polsko-niemieckiej wymianie młodzieży. Już przy pierwszych osobistych kontaktach z rówieśnikami zza zachodniej granicy okazało się, że ja, podobnie zresztą, jak moi koledzy, podświadomie zachowuję się, jakbym oczekiwała od nich osobistych przeprosin za przeszłość. Ba! Byłam wręcz oburzona, kiedy okazało się, że oni, owszem, nie przeczą faktom o zbrodniach historycznych Niemiec, ale nie mają też zamiaru prosić mnie na kolanach o wybaczenie. Tu pojawia się pytanie – jak dalece mamy prawo żądać od współczesnych młodych Niemców samobiczowania za grzechy ich dziadów? Jak pogodzić naszą wewnętrzną potrzebę sprawiedliwości ze zdrowym rozsądkiem? W jaki sposób przyspieszyć tę swoistą ‘społeczną psychoterapię’ tak, by uporać się z morzem uprzedzeń i niechęci, jakie nadal istnieje między społeczeństwem polskim i niemieckim, jednak unikając przemilczenia czy umniejszenia zbrodni czy innych niewygodnych dla jednej ze stron faktów? Jaka jest w tym wszystkim rola historyków, a jaka państwa i poszczególnych obywateli? To właśnie kwestii sposobów jak najrozsądniejszego rozrachunku z ową ‘złą przeszłością’ powinno się, moim zdaniem, poświęcać więcej uwagi w (nie tylko) polskich szkołach i rodzinach. Jednocześnie cieszę się, że powstają takie artykuły, jak powyższy, które zwracają uwagę na ten problem. Mam nadzieję, że dzięki temu moje dzieci będą umiały wyjść z roli ‘ofiary’ i przestaną przypisywać swoim niemieckim rówieśnikom łatkę ‘kata’, szanując jednocześnie pamięć o przeszłości, także tej najbardziej bolesnej.

  3. Gratuluje pomyslu

Dodaj komentarz