Dla Polski znów niezły rok 2011 – krótkie rozważania noworoczne

W roku 2011 cały świat ogarnęły potężne burze, a nasza polska chata, choć nie z skraja, wciąż spokojna. Więcej nawet. Polacy mają poważne przesłanki by  mieć nadzieję, że ich  sytuacja doznawać będzie  względnej poprawy. Więcej niż dotychczas zależeć będzie od dobrej polityki i  podejmowania  trudnych, niekiedy kontrowersyjnych decyzji. Odpowiedzialność  za decyzje  ciąży przede wszystkim na rządzie, nie można jednak od odpowiedzialności za dobrą politykę zwolnić ugrupowań opozycyjnych.

                Polska gospodarka potrzymała swoją wyjątkową pozycję w Unii Europejskiej, związaną z podtrzymaniem wzrostu gospodarczego i stosunkowo niskim zadłużeniem. Sukcesem Polski okazała się też prezydencja w UE.  Warszawa uczestniczyła aktywnie w podejmowaniu istotnych decyzji (ustawy tzw sześciopaku). Nie dopuściła też, by kryzys strefy euro doprowadził do nadmiernych podziałów w Unii Europejskiej. Groźba EU dwóch prędkości nie zrealizowała się, a Warszawa znalazła się bliżej głównych europejskich gremiów decyzyjnych.

                Również jesienne  wybory przyczyniły się do stabilizacji. Z ich wyniku nie może być zadowolona  – co zrozumiałe –  opozycja, ale sam fakt wybrania tego samego rządu na drugą kadencję oznacza stabilizację polskiej polityki.

                Są też wiadomości napawające pewną nadzieją dotyczące energetyki. Jeśli potwierdzi się nawet część  zapowiedzi dotyczących zasobów łupków bitumicznych, Polska może stać się krajem energetycznie niemal samowystarczalnym, gdzieś od roku 2025.

                Następne lata nie muszą być jednak idyllą. Pogłębienie się kryzysu gospodarczego Zachodu, gdyby następowało, musi uderzać również w Polskę. Trudno nawet przygotowywać się na taki rozwój wydarzeń, ponieważ jest on nie przewidywalny.  Światu w roku 2012 grożą poważne jeśli nie katastrofalne perturbacje  nie  tylko ekonomicznej natury. Możliwa jest m.in. wojna wywołana postawą Iranu. Nie pewna jest sytuacja w krajach arabskich, mimo nadziei na demokratyzację wywołanych arabską wiosną.  Na tą światową politykę Polska ma nie wielki albo żaden wpływ.

                Wpływ Polska ma natomiast na  swoje własne sprawy i sprawy Unii Europejskiej. Jeśli wiadomości krajowe napawać mogą nadzieją, to trzeba też dopowiedzieć, że jak nigdy przed tym po 1989 wykorzystanie szans związane będzie z podejmowaniem trudnych i  często kontrowersyjnych  decyzji. Wymaga to od rządu coraz większej  kompetencji jak również debat publicznych pomagających decydentom w dokonywaniu wyboru między sprzecznymi racjami,  jak również  pozwalających szerokiej opinii publicznej rozumieć  skomplikowane dylematy.

                 Trzeba też zdawać sobie sprawę z licznych słabości naszego kraju. Spróbujmy je wyliczyć.

                Na pierwszym miejscu wymienić chyba wypada fatalny jest stan mass- mediów. Media zdominowane są przez złe dziennikarstwo. Mało jest kompetentnych rzeczowych dyskusji. Język nienawiści wdziera się niemal  wszędzie.

                Wyniki ostatnich wyborów gwarantują stabilizację polityczną. Paradoksalnie jednak wielką słabością obecnego rządu jest opozycja. Przez pewien czas można było mieć nadzieję na trójpartyjny system władzy w Polsce. Obie jednak opozycje – po lewicy i po pracy – zaczęły się dzielić. Opozycja prawicowa potrafi jedynie wyklinać rząd i zapowiadać katastrofę (robie wrażenie, że sprawiłaby ona tej opozycji satysfakcję). Opozycja  lewicowa,  w imię źle pojętej nowoczesności,  zaczyna być głownie zajęta walką z Kościołem i religią i wymuszaniem zmian obyczajowych.  W obu wypadkach przyczynia się to do mnożenia pseudoproblemów i utrudnia publiczną dyskusję nad problemami prawdziwymi.  Szeroko rozumiany obóz rządowy też nie jest bez winy. Nie potrafi animować rozsądnej debaty publicznej, a brutalnym atakom opozycji odpowiada często pięknym za nadobne.

                Słabością państwa jest niska jakość administracji. Nawet dobre rządy mają trudności, gdy kuleje administracja. Rządzenia i administrowania nie należy mylić. I właśnie administrowanie państwem i w państwie jest polską piętą achillesową. Polski urzędnik nie jest niestety wzorem państwowych cnót. Nie jest to nawet jego wina. Mało kto dba, aby uczynić go kompetentnym, pełnym inicjatywy  i wykorzystać jego pracę dla dobra ogółu. I w ten sposób nawet najlepsze w intencji decyzje gubione są w gąszczu biurokratycznego bałaganu.

                Widoczne są też zagrożenie długofalowe. Nie dadzą one o sobie znać w silny sposób w obecnej kadencji, jeśli jednak już teraz nie będzie się im starało w jakiś sposób zaradzić w przyszłości staną się one tym groźniejsze.

                Coraz bardziej widoczny jest  kryzys polskiego szkolnictwa. Przez dłuższy czas powodem satysfakcji  mógł być rosnący odsetek studiującej młodzieży. Dziś coraz bardziej wypada się martwić, że duża jej  cześć  otrzymuje wykształcenie słabe albo niedostosowane do rynku pracy. Polsce zarazem coraz bardziej brak jest ludzi wykształconych w dziedzinach, które są niezbędne dla polskiej gospodarki.

                Wydajemy się też bezradni wobec narastającego kryzysu demograficznego. Nikt nie posiada skutecznej recepty (nie wiadomo czy ona w ogóle istnieje), a tylko trochę bardziej długofalowo skutki spadku liczby ludności a przede wszystkim jej starzenia się,  muszą być bardzo poważne.

                Jeśli kryzys świata zachodniego  nie pogłębi się gwałtowanie  najbliższa dekada może być jednak dla Polski wcale niezła. Problem w tym, że może się okazać, że lata 2010-2020 będą wspominane jako najlepsze  polskie dziesięciolecie w pierwszej połowie XXI wieku, bowiem dalej zaczną narastać problemy, z którymi nie będziemy potrafili się uporać.

                Na przełomie 2011/2012 roku jestem jednak wciąż optymistą, z nadzieją że dożyjemy późnej starości w dobrobycie i bezpieczeństwie, czego wszystkim i sobie życzę wraz z Nowym Rokiem.



Kategorie:Polityka polska;, Polityka zagraniczna i stosunki międzynarodowe;, Unia Europejska;, Zapiski obywatela

Tagi: , ,

2 replies

  1. Pan Kazimierz mnie skrytykowal za moja lagodna krytyke jego optymizmu, stwierdzajac, ze Niemcy tez maja klopoty. Tedy wyjasniam, dlaczego pozostaje dobrze poinformowanym optymista. Bo –

    Europa dzieli sie na trzy grupy krajow: nadajace ton, bo duze i wysoko rozwiniete (Niemcy, Francja, Anglia, wyjatkowo dzisiaj nie Wlochy), majace szanse wspol-nadawac kiedys ton rozwijajace sie i niemale (Polska, ciagle jeszcze Hiszpania), reszte (tu i rozwiniete i rozwijajace sie male dzisiaj katastrofalne Grecja, Portugalia, male male rozwiniete w zlym stanie – Belgia, wiele malych rozwinietych oraz male w stanie katastrofy- Wegry).

    Stwierdzenie, ze Niemcom sie lepiej albo gorzej rozwija od Polski nie ma wiekszego sensu. rozwijaja sie w zupelnie inny sposob. Polacy ciagle buduja noowczesne panstwo, spoleczenstwo, gospodarke i nowa kulture, Niemcy staraja sie nie stracic tych wszystkich rzeczy, co od nich wymaga stalego wygrywania w konkurencji z innymi rozwinietymi. A konkretnie w roku 2012 Niemcy nie przezyly zadnej zapasci, Polska zas rozwija swoj potencjal, korzystajac z kolosalnych (nie obiektywnie, jedynie jak na warunki polskie) doplat unijnych. Ciagle nie jest Polska krajem rozwinietym (ma ciagle nieobywatelskie spoleczenstwo, przeszlosciowy narod i zalosne panstwo – nie tylko Smolensk pokazal na przykladzie bezpieczenstwa elit, jak ono zalosne).

    Rzad w Niemczech (Francji, Anglii, Belgii), ktory dopuscilby do masowej emigracji za chlebem, jest po prostu nie do wyobrazenia (bo to jest niemozliwe). Za to Polska, Bulgaria czy Rumunia albo Slowacja nie sa w stanie takiej emigracji uniknac (to tez jest niemozliwe). Dlatego porownywania tych krajow z Niemcami czy Anglia na podstawie jeno wskaznikow gospodarczych makro ukrywaja roznice jakosciowe miedzy nimi.

    Te roznice sa jakosciowe, bo wschodnioeuropejska przasnosc spotyka sie ze standardami, ktore nowoczesne spoleczenstwa zachodnie jako pierwsze na swiecie wypracowaly w ciagu stuleci, a od ktorych to standardow nawet ta dawno umarla Rzeczpospolita Dwojga Narodow nawet w tym slawetnym 16. wieku oddalona byla tak bardzo, ze Francuz uciekal od darowanej mu korony polskiej, gdy pojawila sie jeno szansa na korone francuska. .

    Czy w ciagu najblizszych pokolen uda sie Polsce wejsc do pierwszej grupy? Szanse sa male, ale nikt nie wie. Najlepsze byloby federalne panstwo Europejskie. Oslabiloby one pierwsza grupe (stracilaby jej panstwa te sama czesc suwerennosci, co grupa druga i trzecia, niczego nie zyskujac dla siebe w zamian), A efektywnosc wszystkich struktur politycznych i gospodarczych naszej Unii by bardzo wrozosla.

    • Szanowny Panie Profesorze,
      pierwsza moja uwaga dotyczy terminologii. Polska leży moim zdaniem w regionie geopolitycznym, który nalezy nazwać Europą Srodkową, a nie Europą Wschodnią. Nie chodzi przy tym o to, by w ten sposób „poprawić” połozenie Polski, jakimś terminologicznym zabiegiem, ale o wyargumentowaną definicję poszczególnych europejskich makroregionów.
      Napisałeś:
      „Te roznice sa jakosciowe, bo wschodnioeuropejska przasnosc spotyka sie ze standardami, ktore nowoczesne spoleczenstwa zachodnie jako pierwsze na swiecie wypracowaly w ciagu stuleci, a od ktorych to standardow nawet ta dawno umarla Rzeczpospolita Dwojga Narodow nawet w tym slawetnym 16. wieku oddalona byla tak bardzo, ze Francuz uciekal od darowanej mu korony polskiej, gdy pojawila sie jeno szansa na korone francuska. .”
      To oczywiście są całkowicie wolne żarty. Nie dlatego Henryk zwiał z Polski, że była ona zacofana. Wogóle ta argumentacja z zacofaniem pd stuleci wydaje się mocno naciągana. Czy np.Rus Kijowska w wieku X nie jest bardziej rozwinięta od Twojej przybranej ojczyzny? Sobór Św. Zofii w Kijowie wydaje się w każdym razie ciutek bardziej imponujący niż katedra w Akwizgranie.
      Argumentów o zacofaniu Wschodu dostrczył m.in. Max Weber. Wiele spraw nie podlega dyskusji (jak np wtórne niewolnictwo itd). Jaka jednak część argumentacji Webera związana jest z żwyionymi p[rzez niego stereotypami? Był przecież ostrym ksenofobem.
      W jakim więc stopniu mamy doczynienia z faktami gdy mówimy o zacofaniu a w jakim ze stereotypami?
      I czy pisząc tak jak piszesz o tym wielowiekowym zacofaniu, nie jesteś nieco intelektualnie beztroski, czym odslaniasz swoją w gruncie rzeczy słowiańską duszę mimo długoletniej germanizacji (niestety cząstkowej). Serdeczności. K.
      PS Dyskusję o „zacofaniu Wschodu” należy moim zdaniem na nowo przeprowadzić w świetle integracji europejskiej.

Dodaj komentarz