Syria, Moskwa, Chiny

Upór Rosji, we wspieraniu krwawego syryjskiego dyktatora, musi zastanawiać. Oczywiście Damaszek jest od Warszawy daleko, Moskwa jest jednak blisko i jak się tam myśli o sprawach polityki międzynarodowej musi nas nieustannie interesować. Wspieranie Assada wskazuje niestety za jak wysoką cenę Krem bronić chce swoich prawdziwych czy wyimaginowanych interesów. Przy pewnej kalkulacji utrzymanie się Assada przy władzy jest ostatnią szansą Kremla, by móc skutecznie wtrącać i manipulować sytuacją na Bilskim Wschodzie. Wydaje się, że korzyści jakie czerpie Rosja ze sprzedaży broni temu uzbrojonemu po żeby dyktatorowi, to jedynie drugorzędny motyw, by go dzisiaj ratować.
W gruncie rzeczy Moskwa odwołuje się do strategii politycznej, którą stosuje również gdzie indziej. Zdegradowane rosyjskie mocarstwo podtrzymuje swoje międzynarodowe znaczenie, dzięki „zamrożonym konfliktom”. Tam gdzie sytuacja grozi wciąż jakimś wybuchem, jak w Mołdawii, w Górnym Karabachu czy Abchazji, Moskwa może utrzymywać swoje wpływy. W każdym z tych przypadków nie chodzi jedynie o sam lokalny konflikt, lecz o sytuację, w którą wciągnięty znacznie szerszy region. Podgrzewając od czasu atmosferę, stwarza się co pewien czas i w odpowiednich momentach napięcia, a rosyjscy dyplomaci niezbędni są przy stołach negocjacyjnych, by tam móc stawiać własne warunki. Kremlowscy stratedzy przypominają wyrafinowanych szachistów, którzy wiedzą, że gdy sytuacja jest zła, grę należy komplikować, w nadziei że przeciwnik mający w danej chwili przewagę, pogubi się w jakimś momencie i będzie można z tego skorzystać.
Bliski Wschód to dla Moskwy nic innego jak taki właśnie zamrożony konflikt, tym razem o znaczeniu absolutnie globalnym, dzięki któremu międzynarodowa gra jest bardziej skomplikowana, a Assad to nawet więcej niż pionek w grze Kremla. I Kreml nie chce go utracić.
Sytuacja jednak dla Kremla nie jest łatwa. Mocarstwowe sny Moskwy mają swój koszt. Podtrzymując Assada Moskwa traci coraz bardziej w usamodzielniającym się świecie arabskim. Przez parę długich dziesięcioleci mało się tam mogło zdarzyć, na co Moskwa nie miałaby przynajmniej pośrednio wpływu. Dziś został jej się niemal sam Assad. I dlatego również z takim zacięciem go broni.
Jest też pytanie dlaczego w podobny sposób, jak Moskwa, zachowują się Chiny, blokując odpowiednie uchwały Rady Bezpieczeństwa. Wydaje się, że ich kalkulacje mogą być zupełnie innej natury. Otóż Pekinowi nie grozi utrata wpływów w krajach arabskich, między innymi dlatego, że ekspansja Chin idzie dziś przede wszystkim w kierunku Czarnej Afryki. Utrzymywanie się napiętej sytuacji w Syrii może być natomiast dla Pekinu przez pewien czas podwójnie korzystne. Po pierwsze właśnie dlatego, że coraz bardziej traci na tym Moskwa. Po drugie również Waszyngton uwikłany jest w trudną sytuację na Bliskim Wschodnie i tym trudniejsza jest to sytuacja, dopóki Syria jest pod wpływami Moskwy. Póki więc Assad pozostaje w Damaszku obaj wielcy konkurenci Chin na wielkiej międzynarodowej scenie mają więcej kłopotów. Taką postawę Pekinu, można oczywiście nazwać cyniczną, może być to jednak również polityka skuteczna. Świat arabski, który nigdy nie będzie zbyt proamerykański, łatwo zapomni Pekinowi jego postawę. A gdy na Bliskim Wschodzie nie będzie wpływów Kremla, w pozostawioną polityczną przestrzeń wkroczyć będą mogły Chiny. Wiadomo, że Pekin potrafi myśleć na długi dystans.



Kategorie:Geopolityka;, Polityka zagraniczna i stosunki międzynarodowe;

Tagi: , , , ,

Dodaj komentarz